sobota, 2 stycznia 2016

Nowe opowiadanie !

Zapraszam Was na moje nowe FanFiction. 
Jest inne od wszystkich, a na pewno rzadko spotykane. :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba !

Opis:
"-To jest ode mnie silniejsze Cindy
-Ode mnie też Tato"
Podobno zakazany owoc najlepiej smakuję prawda?"



sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 10 "Alone at night "

12 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ!
(Przeczytajcie info pod rozdziałem proszę)

Pov Rose.


Stałam przed lustrem w czerwonej bieliźnie. Była koronkowa i moja ulubiona. Nie mogłam pojąć o co tak naprawdę chodzi Justinowi. Kazał mi się ubrać. Nie wiedziałam skąd on to wie, ale postanowiłam tego nie lekceważyć. Pobiegłam szybko w stronę szafy rzucając telefon na łóżko. Wyciągnęłam pierwszą lepszą parę szarych leginsów i białą koszulkę z kieszonką na prawym cycku. Moje długie blond włosy opadały na plecy.
„Już jadę..” On tu jedzie.  O cholera. Przecież on nie może teraz tutaj być. Nie dziś. Nie teraz. Pobiegłam szybko do łazienki. Wyciągnęłam z dolnej szafki podkład, który był mi potrzebny w „nagłych” przypadkach. Nałożyłam grubą warstwę na twarz, a na lewy policzek to już tak konkretnie. Przypudrowałam całość żeby to miało ręce i nogi. Została mi jeszcze rozcięta warga. Nałożyłam na usta różową szminkę łudząc się, że nie widać rozcięcia. Z mojego pokoju wydobył się dźwięk dzwonka telefonu. Podeszłam szybkim krokiem po telefon.

„JUSTIN”

No bo któż by inny.
-Halo?
- Rose otwórz mi drzwi.
Wtedy mnie olśniło. Przecież on już definitywnie nie może przekroczyć progu mojego mieszkania.
-Justin nie możesz tu wejść. Nie jestem sama w domu.
-Nie obchodzi mnie to.-Warknął zirytowany.
-Justin…
-Otwórz te cholerne drzwi balkonowe!

Gwałtownie się odwróciłam w stronę gdzie stał prawdopodobnie Justin. Podeszłam i pośpiesznie odsunęłam miętowego koloru zasłony. Nie żartował sobie. Stał tam we własnej osobie. Stał oparty o szybę, a jego włosy opadały lekko na czoło. Chwilowo wstrzymałam oddech po czym przekręciłam klamkę wpuszczając blondyna do pokoju. Wszedł bez słowa do środka. Kurtkę, którą ściągnął położył na oparciu krzesła obok biurka następnie się o nie oparł zakładając ręce na pierś. Ja nadal stałam w tym miejscu co wcześniej nie odzywając się, ponieważ nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę. Chłopak odchrząknął.

-Mamy problem.-Odepchnął się rękami od drewnianego blatu.- Właściwie to ty go masz.
Moja prawa brew powędrowała ku górze.- Co masz na myśli?
-Nie domyślasz się? Ten debil cię widzi. Nie wiem jakim cudem, ale dostałem wiadomość, że paradujesz sobie w bieliźnie po pokoju. To prawda?
To jak byłam bardzo przerażona w tym momencie nie mogę opisać słowami, gestami, niczym. Nie wyobrażam sobie funkcjonować w tym pokoju kiedy  ten człowiek może mnie zobaczyć w każdej sytuacji. Obróciłam się do o koła próbując wyłapać jakąkolwiek podejrzaną rzecz. Przecież musiało tutaj być coś co sprawiało, że dzięki temu to widział. Przejrzałam każdą ścianę dokładnie, nawet te puste miejsca. Nigdzie nic. Justin podążał za moim wzrokiem.

-Tak to jest prawda Justin.

Pod moimi powiekami poczułam łzy. Próbowałam je kontrolować z resztek sił, które we mnie są. Najwidoczniej miałam ich bardzo mało lub nie miałam ich wcale, ponieważ słona ciecz znalazła kluczyk do mojej słabości i się w niej szybko rozgościła. Gorzkie łzy lały się po moich policzkach. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Zdając sobie sprawę, że wygodniej będzie mi płakać na leżąco położyłam się na puchowej poduszce i wtuliłam się w nią. Pachniała kwiatkami. Nagle na dole moich pleców poczułam głaskanie, pocieranie, nie wiem jak to nazwać na pewno czymś przyjemnym przez dużą ciepłą dłoń.

- Nie martw się.- Cichy szept odbił się od mojego ucha.- Zabije gnoja.- Złapał moją dłoń w swoją ciągnąc ją lekko co spowodowało, że przewróciłam się na drugi bok. Byłam twarzą do niego. Justin siedział trochę zgarbiony na kraju łóżka, aby być blisko mojej twarzy kiedy wycierał resztki łez z moich policzków. Przejechał kciukiem raz, drugi. Za trzecim twarz wykrzywił w grymasie. Sięgnął lewą ręką w stronę lampy, która stała na szafce obok mojego łóżka i po omacku ją zaświecił. Kiedy światło rozbłysło się po pokoju, który był w półmroku na twarzy Justina w jednym ułamku sekundy pojawiły się miliony emocji. Złość, smutek, żal i jeszcze raz wielka złość
.
-Co ci się tu stało?!-Podniósł głos pokazując na mój policzek, a ja się przeraziłam, że ktoś go usłyszy z dołu. Zakryłam policzek dłonią.

-Nie wiem o czym ty mówisz.

-No to ja może ci powiem o czym mówię!- Jego słowa były wypełnione po same brzegi złością i sarkazmem.- Masz na policzku wielkiego siniaka, a dolną wargę masz rozciętą !

-Justin..

-Kto ci to robi?- Teraz ściszył głos. Przybliżył się do mnie i objął moją mokrą od łez twarz dłońmi

-Nikt…

-Rose!-Krzyknął, a ja przysięgam usłyszałam echo. Serce mi zamarło w obawie, że ktoś usłyszał jego głos.
-Justin nie krzycz. Proszę cię.- Rozpłakałam się jak małe dziecko. Chłopak przyciągnął mnie do siebie owijając swoje ramiona w okół mojej talii. Włożyłam głowę w zgięciu jego szyi i moczyłam jego koszulkę.
-Mała cichutko.-Szepnął wprost do mojego ucha głaskając przy tym moje policzki i tył głowy.-Po prostu mi powiedz kto to ci robi, a obiecuje zajmę się tym zajmę i już NIGDY ci się nie stanie krzywda. Nikt nie położy na tobie ręki.
Pokręciłam głową na „nie” na co on wypuścił z siebie głośno powietrze. Poddał się.

*Wcześniej*

Justin odprowadził mnie pod same drzwi mieszkania. Nie musiał się martwić, bo mu powiedziałam, że nie będę sama, więc żadna krzywda mi się nie stanie. Okłamywałam samą siebie. Wiedziałam, że w jakiś magiczny sposób mama i Jason się o tym dowiedzą, a wtedy będzie ze mną gorzej niż źle. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu usłyszałam głosy z salonu. Odłożyłam torbę pełną książek obok szafki na buty. Kurtkę odwiesiłam na wieszak. Weszłam po woli do pomieszczenia, w którym stała moja rodzicielka i jej chłopak Jason.
-Hej Rose.- Mężczyzna podszedł do mnie z przesłodzonym uśmiechem.- Gdzie się włóczyłaś co?-Uderzenie.-Myślisz, że my nie wiemy?!-Uderzenie.

*Koniec*

Pov. Justin

Razem z Rose dokładnie oglądaliśmy pokój. Kawałek po kawałku. Próbując nic nie przeoczyć. Dziewczyna właśnie wspinała się na krześle, aby sprawdzić regał z książkami. Centralnie w moją stronę wypięła swoją dupę. Nie mogłem się powstrzymać i musiałem oglądać ją przez cały czas kiedy ona przekładała książki i sprawdzała każdą dziurę. Jestem tylko facetem. Nie wińcie mnie, bo pośladki Rose są świetne. Wyglądają na cholernie jędrne. Matko. W ogóle jej ciało…
-Rose uprawiasz jakiś sport?- Dziewczyna odwróciła się do mnie z szybko przez co krzesło , na którym stała zachwiało się, ale na szczęście w porę złapała się półki.

-Tak.-Pokiwała niepewnie głową przegryzając wargę. No cholera.

- A coś więcej?

-Co byś chciał wiedzieć?- Droczyła się ze mną i to bardzo, a mi się to podobało
.
-Jaki to sport może?- Zaśmiałem się z tego jak nasza rozmowa wygląda.

-Piłka nożna.- Uśmiechnęła się, a ja przysięgam, że to był najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek mogłem zobaczyć. W ogóle Rose była piękna. Wyglądała jak aniołek. Nawet teraz kiedy kazałem jej zmyć makijaż, a na jej twarzy jest duży zielony siniak. Blondynka sięgnęła do przedostatniej książki i wtedy z pomiędzy nich wyleciała mała kamerka. 
Dziewczyna jeszcze w szoku wpatrywała się w nią z góry. Ja postanowiłem nie marnować czasu. Szybko podszedłem  do niej i zdeptałem ją butem zostawiając ją w całkowitym prochu.

- Nie wiadomo czy to jest jedyna.-Złapałem Rose za jej malutką dłoń, aby jej pomóc zejść z drewnianego krzesła.-Więc proszę, uważaj.

Stała na wprost mnie lekko potakując. Jej dłoń nadal była zamknięta w mojej. Oboje w tym samym momencie spojrzeliśmy na nasze dłonie. Na twarzy Rose natychmiast pojawił się rumieniec na co się zaśmiałem. Jest taka urocza.
- Muszę już iść.- Potarłem kciukiem wierzch dłoni dziewczyny.-Módl się żebym się nie zabił schodząc po tych rurach.-Na moje słowa aż sam się zaśmiałem, a dziewczyna mi zawtórowała.

-Może modlić się nie będę, ale martwić się będę, więc może poczekasz aż wszyscy pójdą spać i wyjdziesz drzwiami?- Znowu się zarumieniła i od razu spuściła głowę w dół żebym broń Boże tego nie zauważył. Uwielbiałem się przyglądać kiedy jej policzki się zaróżowiały, więc podniosłem jej podbródek do góry żeby jej niebieskie oczy były na wysokości moich brązowych.

-Rose zejdź na dół! Mamy gościa!-Obydwoje usłyszeliśmy głos zapewne jej matki z dołu. Rose drgnęła nie spokojnie. Pociągnąłem ją za dłoń, która nadal była trzymana przeze mnie w swoją stronę. Dziewczyna wpadła w moje ramiona, a ja zanurzyłem twarz w jej pachnących włosach. Zanim ruszyłem w stronę drzwi balkonowych złożyłem na jej czole pocałunek. Nie mogłem się powstrzymać. Ta dziewczyna jest zbyt piękna.

Pov. Rose

Schodząc na dół usłyszałam dwa męskie śmiechy. Jeden należał do Jasona, a drugi był mi nie znany. Weszłam do salony i zamarłam. Na jednej kanapie siedziała moja mama na kolanach Jasona. Na drugiej siedział chłopak, a raczej mężczyzna, z którym miałam już przyjemność jechać w windzie. Teraz był ubrany inaczej. Nie miał na sobie garnituru. Miał jeansy i białą koszulkę, a jego perfumy mogłam już wyczuć w progu pomieszczenia. Miękły mi kolana na sam jego zapach przysięgam. Moja mama „zaprosiła” mnie gestem dłoni do środka. Weszłam głębiej podchodząc do kanap. Brunet wstał i wyciągnął w moją stronę rękę.

-Ryan.- Podałam mu swoją dłoń, a on ją lekko uścisnął
-Rose.- Uśmiechnął się do mnie. Na pierwszy rzut oka wyglądał na człowieka miłego. Gdy puścił moją dłoń usiadłam obok niego. W bezpiecznej odległości.

-Rose, Ryan jest naszym sąsiadem. Przyszedł się przedstawić.- Głos zabrała moja matka. Ugh.

- Mieszkam obok.- Odwrócił się do mnie i dyskretnie przed moją matką puścił do mnie oczko.- Twoja matka mówiła, że jedyny przedmiot, z którym masz problem jest matematyka. To prawda?

-Tak.- Przeciągnęłam literkę „a”. Nie wiedziałam do czego brunet zmierza. Spojrzałam na parę siedzącą dwa metry obok. Byli uśmiechnięci jak nigdy. Wspaniali z nich aktorzy.

-Więc jakbyś miała jakiś problem możesz śmiało przyjść. Skończyłem architekturę, a tam matematykę trzeba mieć w małym palcu.- Pokazał swój mały palec na co się lekko zaśmiałam. Nie oceniajcie mnie. Nie mam nic przeciwko korkom od tak przystojnego faceta.

-Przemyśle to.- Uśmiechnęłam się do niego tak jak on wcześniej do mnie. Przynajmniej próbowałam w podobny sposób żeby to też tak po części wyglądało czarująco.

-Może się czegoś napijesz?- Ryan przytaknął głową i wymamrotał ciche „chętnie” nadal się na mnie patrząc. Miał taką minę jaką miał wcześniej Justin. Cholera. Już rozumiem co ta mina oznacza.- Chodź Jason pomożesz mi.

Nie wiem po co oni poszli oboje po szklankę wody, ale wybrali sobie nie właściwy czas. Od razu kiedy wyszli z pomieszczenia dłoń mężczyzny od razu znalazła drogę do mojej twarzy. Przybliżył się tak, że jego kolano stykało się z moim. Kciukiem przejechał po mojej wardze i policzku.

-Kto ci to zrobił?- Szepnął, a jego głos spowodował stado dreszczy przechodzących przez mój kręgosłup.

-Nikt.- Mój głos nie spokojnie zadrżał. Można byłoby wyczuć na kilometr, że jestem zdenerwowana i kłamie jak z nut.

-Przecież sama sobie tego nie zrobiłaś.

-Przecież mówię, że nikt mi tego nie zrobił.- Westchnęłam gubiąc się już we własnych kłamstwach.

-Rose..-Wtedy do pokoju wszedł Jason. Jego twarz przybrała kamienny wyraz kiedy zobaczył scenę przed sobą.

-Odsuń się od niej i zajmij się swoimi sprawami.- Warknął w stronę bruneta. Odsunął się ode mnie i uniósł ręce do góry.
- To ja może już pójdę do siebie.- Bez czekania na jakąkolwiek ich reakcje podniosłam swoje pośladki z kanapy i wyminęłam matkę w drzwiach.

*
- O której kończysz lekcję?

-Justin nie musisz po mnie przyjeżdżać.- Westchnęłam kiedy spojrzałam na budynek szkoły przez szybę w aucie Justina.

-Nie denerwuj mnie.- Powiedział już lekko zniecierpliwiony.-Więc?

-Piętnasta.

-Równa?- drażnił się ze mną. Matko! On ma zmiany nastroju co trzydzieści sekund. Czy to się leczy?

- Tak równa.-Sapnęłam i wyszłam ze swoją torbą w stronę szkoły. Szybko się znalazłam pod klasą matematyki pod którą było już większość mojej klasy. Usiadłam na jednej z pustej ławek wpatrując się w plakat powieszony na równoległej ścianie.

-Hej.- Głos obok spowodował, że miałam ochotę właśnie  w tym momencie zapaść się pod ziemie. Zapomniałam na śmierć o Nicku i  tym, że miałam mu wszystko wyjaśnić.

-Hej.-Uśmiechnęłam się do niego nie pewnie.

-To wyjaśnisz mi w końcu? Martwię się.- Położył swoją dłoń na mojej która leżała płasko na drewnianej ławce. Co ci faceci mają z tymi łapaniami za moją dłoń. Justin, Ryan, a teraz jeszcze Nick. Choć jeżeli miałabym być szczera łapanie Justina mi nie przeszkadzało w ogóle.

-Więc.- Włączyłam swój mózg.- Wtedy kiedy mnie wystraszyłeś się tak bardzo przestraszyłam, bo kiedyś miałam podobny sen, ale w nim nie byłeś ty tylko seryjny morderca.-Wiarygodne? On chyba uwierzył bo pokiwał głową lekko się uśmiechając.- A wczoraj źle się czułam dlatego nie przyszłam.

-Okej.-Po szkole rozniósł się dźwięk dzwonka.- Pięknie dziś wyglądasz.
Na jego słowa na moich policzkach pojawił się lekki rumieniec. Nienawidzę dostawać komplementów. Nigdy nie wiem jak na nie mam odpowiedzieć, więc jedynie się do niego uśmiechnęłam jak idiotka.

*

Reszta lekcji minęła szybko. Nie było dziś w szkolę Blue i jej przyjaciółki Jassmy. Nie dopytywałam dlaczego. Średnio mnie to obchodziła, ale bez nich kiedy siedziałam na przerwie ze znajomymi Nicka czułam się nie komfortowo. Przed szkołą czekał na mnie Justin. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że nie ma humoru na rozmowy, więc się nie odzywałam całą drogę do domu. Na pożegnanie rzuciłam ciche „cześć” , na które chyba nawet nie odpowiedział. W domu zastałam jedynie swoją matkę.

-Rose możesz tu przyjść?- Zawołała mnie z kuchni. Weszłam do niej a do mojego nosa od razu doszedł zapach spaghetti. Usiadłam przy  stole. Przede mną pojawił się talerz z jedzeniem. Czyżby dzień dobroci dla Rose? Bez słowa zaczęłam jeść. Było naprawdę dobre.- Zostaniesz sama na noc? Jason ma imprezę w firmie za miastem. Zostalibyśmy w hotelu, a Mag będzie u babci.

-Jasne.

Szybko skończyłam jeść obiad po czym poszłam na górę. Wczytałam się w jakąś książkę. Nawet sobie sprawy nie zdałam kiedy czas tak szybko minął, a na dworze było już ciemno. Przed wyjściem domowników z mieszkania jedynie pożegnać ze mną przyszła się tylko moja siostra. Nie zostawałam przeważnie sama. Niby zamknęłam drzwi na wszystkie spusty jednak nadal czułam nie pokój. Każdy dźwięk szafki, nawet wiatru wywoływał u mnie strach. Nie wytrzymałam tak długo. Wybrałam numer do Justina. Jeden, drugi, trzeci sygnał i odbiera dopiero za czwartym. Słyszę szum, ale po chwili on ucicha.

-Tak Rose?

-Justin bo…

-Proszę cię Rose wysłów się nie mam za bardzo czasu.

-Okej to jak nie masz to w takim razie już nic.- Westchnęłam. Może nie było tego widać, ale w tym momencie umierałam z przerażenia, że zaraz ktoś wpadnie do mnie z karabinem i mnie przestrzeli kulą.

-No mów dziewczyno!- Powiedział już lekko zły.

-Zostałam sama na noc no i…

-Już jadę.

-Mówiłeś, że nie..

Połączenie przerwane.

***
 12 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ!
TWITTER ! -> KLIK

Jeżeli dodacie z jednego konta np 2 komentarze ja je liczę jako jeden!!! Więc nie piszcie ich kilka z nadzieją, że ja je zaliczam bo tak nie jest :) Zmylacie osoby, które nie czytają komentarzy a widzą tylko ich liczbę, (wiecie o co chodzi) więc myślą że rozdział powinien się już pojawić, a tak naprawdę jest ich z 5. :) 
Mam nadzieję, że podobają Wam się moje wypociny ehh jest tu teraz pogmatwane, ale z rozdziału na rozdział będzie lepiej :) 

Jak Wam się podoba? Czego chcecie najwięcej? 
Justina i Rose? Może coś innego?
Napiszcie to postaram się spełnić wasze oczekiwania :)

XOXO




niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 9 "Ubierz się w tej chwili.."

10 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!!
(przeczytaj notkę pod rozdziałem)


Pov. Rose

Wstać, przeżyć, pójść spać. Niby łatwo. Gdyby nie to, że muszę okłamać Nicka i rozglądać się do o koła czy czasem mnie ktoś nie chce zadźgać nożem. Nadal żyje z nadzieją, że to wszystko to jeden pierdolony żart. Bo co ja zrobiłam człowiekowi, że ma ochotę mnie zabić. W sumie ochota przerodziła się w coś do zrealizowania. Rozmawiałam wczoraj długo o tym z Justinem. Wyjaśnił mi, że naprawdę muszę uważać. Za każdym razem unikał tematu skąd tak dużo wie. Próbowałam się dopytywać, ale on zawsze mówił, że mamy skończyć temat lub, że wie z plotek i ma kilku kolegów co zajmują się „brudną robotą”. Czemu mu nie wierze? Rozmawialiśmy po tym jak się uspokoiłam około trzydzieści minut. Musiałam to sobie sama ułożyć w głowie, więc powiedziałam mu, że muszę się uczyć i poszedł. Każdy wydany dźwięk przez skrzypiące drzwi czy schody powodował u mnie zawał, a każdy włos stawał, oblewały mnie zimne poty. Słuchałam muzyki, uczyłam się, próbowałam wszystkiego. Ciągle słyszałam stukanie. Po chwili stało się to irytujące, ale jeżeli chodzi o ten „wierszyk”, groźbę dołączoną do róży to mam się jeszcze cieszyć życiem. Róża nie ma jednego płatka. Może to dość pesymistyczne lecz nie uważam, że istnieją jakieś cuda.

 Czekając aż winda łaskawie zwiezie mnie na parter budynku w którym mieszkam wyciągnęłam swój ulubiony arbuzowy błyszczyk i posmarowałam nim usta. Dostałam wiadomość od Nicka, że będzie na mnie czekał 7:45. Sprawdziłam zegarek 7:42. Przyjdzie tu za około trzy minuty. Przynajmniej mam taką nadzieję. Kiedy drzwi windy otworzyły się na pierwszym piętrze do środka wszedł mężczyzna. Wysoki, brunet, niebieskie oczy otoczone gęstą kurtyną ciemnych rzęs, lekki zarost. Był ubrany w garnitur, a jego perfumy wypełniły całą windę. Nigdy go wcześniej nie widziałam. Był bardzo przystojny jak na mój gust. Wyglądał na dwadzieścia pięć lat nie więcej, nie mniej. Nie musiał ściągać z siebie koszuli na pierwszy rzut oka można zobaczyć, że mężczyzna jest umięśniony co pokazywały jego szerokie barki. Odwróciłam wzrok od niebieskookiego czując, że na mojej twarzy zaraz pojawi się na obu policzkach rumieniec w kolorze soczystej truskawki. On miał inne plany i czułam wciąż na sobie jego palące spojrzenie. Wypalało mnie po kawałku od stóp do czubka głowy. Ze zdenerwowania zaczęłam szukać nieokreślonej rzeczy w torbie. W tym czasie winda zatrzymała się na parterze. Drzwi się rozsunęły, a ja w mgnieniu oka zanim się otworzyły do końca byłam już w połowie drogi holu nadal szukając czegoś bez sensu w czarnej torbie. Parter był długi, ale dość szeroki także moje ciśnienie wzrosło kiedy chłopak kilka lat młodszy przebiegł obok mnie zahaczając o mój łokieć przez co torebka mi się zsunęła. Nic z niej nie wyleciało poza parą błękitnych słuchawek. Zanim zdążyłam ukucnął po nie wyprzedziła mnie męska duża dłoń. Do moich nozdrzy dotarł zapach z windy. Czego ja mam takie szczęście? Czyt. Czego ja mam takie nie szczęście do cholery?! Z pół kucka stanęłam na równe nogi razem z brunetem.

-Dziękuję.- Powiedziałam lekko zmieszana i zawstydzona biorąc z jego otwartej dłoni słuchawki.
-Ależ nie ma za co. Tak pięknym damą zawszę służę z pomocą.-Puścił do mnie oczko po czym ruszył w kierunku wyjścia z budynku obracając w lewej dłoni kluczyki od samochodu. Nie czekałam długo wyszłam zaraz po nim. Rozejrzałam się do o koła w poszukiwaniu jasnych brązowy włosów Nicka. Nie zobaczyłam go. Zrobiłam obrót o całe 360 stopni i kiedy po raz drugi popatrzyłam w moje prawo zobaczyłam jego. Ubranego w spodnie khaki, białą koszulkę z dekoltem wyciętym w literę v, kurtkę moro i vansy w kolorze czarnym blondyna. Był oparty o maskę czarnego audi r8. Moja szczęka opadła, ale tylko w przenośni. Wpatrywałam się w niego nie robiąc ani jednego kroku w tył, czy w przód. Po prostu stałam jak zardzewiały pomnik w środku starego parku.

-No przyjdziesz tu już? Czy mam cię zaciągnąć siła?- Podniósł głos tak żebym go słyszała, a usłyszała go prawdopodobnie Europa. Ruszyłam w jego kierunku na co się uśmiechnął. Tak szczerze. Nie potrafię tego opisać. Zawsze wydaję mi się że uśmiecha się tylko i wyłącznie żeby mnie zdenerwować, a ten uśmiech był inny.-Dziękuję, że sprawiłaś, że nie musiałem brudzić rączek.-Kiedy podeszłam bliżej otworzył drzwi od strony pasażera. Stanęłam naprzeciwko niego zakładając ręce na piersi unosząc lekko brew do góry.-No wchodź, wchodź. Spóźnisz się na lekcje.

-Jestem umówiona. Nie jadę z tobą. Mogłeś mnie uprzedzić, że pobawisz się w szofera.- Wysłałam mu przesłodzony uśmiech. Chłopak zamknął drzwi oparł się o drzwi, które były przed sekundką otwarte. Założył ręce na pierś tak jak ja to zrobiłam wcześniej tylko, że on przybrał bardziej kamienny wyraz twarzy w porównaniu do mnie.

-Rozumiem, że bez zawahania chcesz popełnić samobójstwo?-Mówił, a każde słowo było stopniowo napełniane złością.-Chcesz iść? Proszę. Może to być twój ostatni spacerek.-Machnął na zachętę ręką w stronę ulicy, która prowadzi do szkoły do której uczęszczam.
 Wypuściłam ustami wstrzymany oddech. Ręce opadły mi wzdłuż ciała. Justin triumfalnie się uśmiechnął, osunął się od drzwi pasażera i otworzył je. Z moich ust wydobyło się głośne prychnięcie, ale mimo tego wsiadła grzecznie poprawiając dół sukienki aby za bardzo nie odkrywała tego co ma być zakryte. Nim się obejrzałam Bieber zasiadł obok mnie na miejscu kierowcy nadal się uśmiechając. Spojrzałam na niego pytająco na co on jedynie wzruszył ramionami. Dupek. Kiedy ruszyliśmy kątem oka zauważyłam wyłaniającą się za zakrętu sylwetkę Nicka. Od razu przyśpieszył mój oddech. Mózg zaczął mocno pracować. Mam nadzieję, że się nie przepracuje, bo mam dzisiaj dwie matematyki. Ile ja dzisiaj jeszcze razy będę musiała kłamać? Wyciągnęłam telefon wchodząc w skrzynkę wiadomości.

Do: Nick <3
Nie będzie mnie dzisiaj w szkole, źle się czuję. Przepraszam, że nie napisałam wcześniej.

Wysłane. Wraz z komunikatem, że dostarczono wiadomość uderzyłam się w czoło otwartą dłonią co przyciągnęło ciekawski wzrok Justina. Boże jestem tak bezmyślna przecież właśnie jadę do szkoły. Blondyn zatrzymując się na czerwonych światłach w środku miasta odwrócił się twarzą do mnie.

- Coś się stało?- Zapytał zerkając w stronę świateł gotowy ruszyć gdyby kolor czerwony zmieniłby się na zielony.

- Tak stało się.-Wyrzuciłam ręce w powietrze.- Proszę cię zawieź mnie gdziekolwiek tylko nie do szkoły.- Poczułam, że w moich oczach zbierają się łzy. Próbowałam z nim wygrać mrugając. Wygrywałam pod powiekami było z mrugnięcia na mrugnięcia mniej słonej cieczy mniej oznaki smutku. Chłopak wciąż był odwrócony twarzą do mnie. Nie uszło to jego uwadze zobaczył moją bezsilność. Znowu. Przyłożył dłoń do mojego policzka głaskając go kciukiem.

- Nie martw się.- Szepnął jakbyśmy byli w śród tłumu, który nas słucha, a chciałby mi przekazać informację tylko dla mnie. Z tej chwili wyrwał nas dźwięk trąbienia z tyłu. Ktoś jest bardzo niecierpliwy.
 Justin wrócił do wcześniejszej pozycji wpatrując się prosto w jezdnie. Skręcił na pierwszym skrzyżowaniu. Nigdy nie byłam w tych okolicach. Jechaliśmy już nie tak ruchliwą ulicą. Auta tu się wymijały rzadziej. Dzieci razem z mami za rączkę dążyły do szkoły.
 Mimo wiosny, zieleni do o koła towarzyszyła temu miejscu ciemność. Budynki były z ciemnych cegieł. Chodniki już nie przypominały chodników. Było na nich pełno błota, a najważniejsze było tu ciemno, ponieważ widziałam tu może dwoje ludzi jasnej karnacji. Reszta pieszych była ciemnoskóra.
 Nagle na moim kolanie poczułam dłoń Justina gładził je delikatnie. Odwróciłam głowę, która była oparta o okno w stronę blondyna. Spojrzałam na niego, a on w tym samym na mnie. Na naszych ustach pojawiły się uśmiechy. Tak mogłabym z nim przebywać. Do momentu kiedy się nie odzywa jest całkiem, całkiem do zniesienia. Oczywiście nie muszę wspominać, że jest okropnie przystojny?
 Do momentu kiedy Justin zaparkował auto na jednym z chodników przed około pięciopiętrowym budynkiem nie odzywaliśmy się już w ogóle. Wyszliśmy z samochodu ja oczywiście razem ze swoją torbą. Włożyłam ją w zgięcie nad łokciem z lekkim westchnieniem. Blondyn bez słowa podszedł do mnie i mi ją wziął.

-Kurwa co ty tam pustaki nosisz?- Powiedział rozbawiony podnosząc torebkę do góry na wysokość oczu.

-Nie pustaki. Tylko książki Justin.-Westchnęłam i ruszyłam z chłopakiem w stronę drzwi wejściowych do bloku. Przepuścił mnie w drzwiach. Oh jaki dżentelmen.

-Które piętro?- Zapytałam się zanim położyłam stopę na pierwszym stopniu.

-Czwarte.-Moja szczęka padła. No serio? Nie ma tu windy?- Wziął bym cię kochanie na rączki ale niosę twoje pustaki.
Bez słowa ruszyłam stopień po stopniu uważając aby sukienka nie podwinęła mi się ani nie uniosła. Była krótka, bo do połowy uda, zwiewna w ogóle nie przylegająca, a ja przez calutki czas czułam jak wzrok Biebera wypala mi dziurę w pośladkach. 
Na czwartym piętrze, czyli przed ostatnim wyprzedził mnie aby otworzyć drzwi kluczem. Weszłam pierwsza i ściągnęłam sandałki w przedpokoju, a skórzaną czarną kurtkę, która chyba była już zdecydowanie za ciepła na tą porę roku odwiesiłam na wieszak.

-Wiesz co?-Odwróciłam się twarzą do niego zdecydowanie za szybko, ponieważ włosy które dzisiaj były lekko pofalowane uderzyły w moją twarz, a jeden kosmyk został między moimi ustami. Chłopak stał oparty o framugę z jednych drzwi. Podszedł do mnie i odgarnął włosy do tyłu.- Ślicznie dziś wyglądasz.

Moje policzki natychmiast wpełzł rumieniec, aby go zasłonić zrobiłam z włosów kurtynę kiedy opuściłam głowę w dół.- Proszę cię nie komplementuj mnie. To mnie zawstydza.-Poczułam dwa palce unoszącą moją twarz. Byłam jeszcze bliżej Justina niż wcześniej. Jego oddech uciekający z uchylonych warg uderzał o moją zaróżowioną twarz od rumieńców.

-Jak mam cię nie komplementować kiedy jesteś tak ŚLICZNA?-Podkreślił ostatni wyraz. Specjalnie. Gnojek. Oberwał za to w prawe ramię krzywiąc się teatralnie z bólu. Musiałabym mieć pięść ze stali  żeby w ogóle cokolwiek poczuł.- Chodź do mnie do pokoju.-Przejechał otwartą dłonią wzdłuż mojej ręki zatrzymując się na dłoni. Zabrałam ją i zaplotłam ją razem z drugą na piersiach.- Będę grzeczny. Jeżeli tylko tego chcesz.

Jego pokój jak na dwudziestojednolatka był całkiem w porządku i miał porządek. Nie był duży. Ściany były ciemnoniebieskie, a jedna ze ścian była „goła” wyłożona jedynie czerwonymi cegłami. W rogu znajdowało się łóżko jednoosobowe przykryte czarną pościelą. Naprzeciwko niego na ścianie wisiał telewizor plazmowy. Po prawej stronie duża szafa i stolik z popielniczką.

-Napijesz się czegoś?- Chłopak rozłożył się na łóżku niszcząc równo ułożoną pościel. Nawet nie sprawiał sobie trudu i nie ściągnął butów, a ja nadal stałam w drzwiach jak sierotka Marysia. No bo co? Miałam położyć się obok niego. Nierealne marzenia.-Jakiś sok, wodę?

-Soku.- Wymusiłam uśmiech. Kiedy chłopak wyszedł z pomieszczenia od razu zmienił się on dosłownie w podkuwkę. Jak ja mam wyjaśnić Nickowi swoje zachowanie? Poszłam dzisiaj po raz drugi na wagary. Jestem pewna, że moja wychowawczyni pani Brown, która nigdy mnie nie lubiła, a przynajmniej takie wrażenie odnosiłam doniesie mojej mamie. Wtedy to ja umrę przyśpieszoną śmiercią. Tym razem była moja kolej. Rzuciłam się na jego łóżko. Poprawiłam pod głową poduszkę i grzecznie czekałam aż mi przyniesie sok.

-Proszę blondi.- Wyciągnął rękę ze szklanką pełną soku. Usiadłam prosto biorąc ją do ręki uważnie, aby nie wylać ani kropelki na swoje ubranie.

-Nie mów tak do mnie.- Chłopak usiadł na skraju łóżka. Był zapatrzony w ekran swojego telefonu.
-Jak mam nie mówić?- Zapytał zaskoczony. Czy on ma sklerozę?

-No „ Blondi” do cholery!- Wyrzuciłam jedną rękę w powietrze co jedynie go rozbawiło.

- A no. Czemu?- Drażnił się debil. On tego kiedyś pożałuje przysięgam.

-Bo to mi bardziej pasuję do pustej blondynki.

-Dobrze blondi.- Teraz to mi podniósł ciśnienie gnojek.

-Jesteś hipokrytą ! Jesteś blondynem!- Przypomniałam mu uderzając go w głowę psując mu przy tym jego „fryzurę”. Na czubku głowy włosy miał dość długie, więc kiedy nimi trzepnęłam wszystkie poleciały na jego czoło. Aw jak wyglądał tak uroczo. Zamknij się Rose!-Skarcił mnie głos w głowie.

-Zapłacisz za to.-Poprawił swoje włosy biorąc je z powrotem do tyłu.- Moich włosów się N I E dotyka.
Popchnął mnie na poduszki, a z mojej dłoni wyleciała szklanka. Na szczęście w czasie tej konwersacji zdążyłam wypić jej zawartość. Zaczął mnie łaskotać. Zanosiłam się śmiechem prosząc go żeby mnie zostawił. Nic nie dało go przekonać, żadne prośby. Nagle przestał i zawisł nade mną.

-Dobra, dobra. Zlituję się nad tobą za jednego buziaka.-Zrobił dramatyczną przerwę udając, że myśli. Najpierw trzeba mieć czym.- Tutaj.- Palcem wskazującym pokazał swoje pełne, w kolorze maliny usta.
 Może nie powinna, ale ta sytuacja mnie bardzo rozśmieszyła. Na początku delikatnie się uśmiechałam. Co zapewne chłopak odebrał jak potwierdzenie, ponieważ zbliżał się do mnie z dużo już większym uśmiechem. Co mnie zaskoczyło. Był on szczery. Znowu. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry, a nasze oddechy mieszały się ze sobą wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Justin uniósł się lekko lecz nie za wysoko. Nadal jego łokcie były oparte po bokach mojej głowy. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Czy on serio myślał, że jestem w stanie go pocałować? Kiedy opanowałam swój śmiech spojrzałam na niego. Przyglądał mi się bardzo uważnie.

-Skoro nie chcesz ten…wiesz.- Czy Justin Bieber się właśnie zawstydził?! Nie wierze.- To może coś oglądniemy?- Powiedział sięgając pilota od telewizora

-Okej.

Justin gdy włączył film położył się całkowicie bez słowa obok mnie na łóżku. Było mi niewygodnie tylko na poduszkach. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej także bez słowa. Nie przeszkadzało mu to chyba za bardzo, ponieważ dodatkowo przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej przytrzymując mnie w talii.

-Justin?- Chłopak jedynie mruknął coś pod nosem co oznaczało zapewne abym skończyła.-Serio myślałeś, że cię pocałuję?

-Może.- Powiedział z lekkim westchnięciem

Leżeliśmy już w ciszy, a ja przysłuchiwałam się cichutkich uderzeń serca Justina.

Pov.Justin

Wchodząc do auta odpaliłem końcówkę papierosa. Teraz liczył się tylko relaks. Odprowadziłem małą pod same drzwi. W domu nie będzie sama. Krzywdy jej chyba nikt nie zrobi. Niepokoił mnie jeden fakt. Kiedy „nieznajomy” dzwonił musiał nas widzieć. Jak Rose się przebiera, jak Rose chodzi w ręczniku, jak Rose śpi, jak Rose chodzi nago po pokoju, jak Rose tańczy do swojej ulubionej piosenki, skurwysyn widzi to wszystko. Zanim odpaliłem samochód wysłałem sms’a.

Kochanie zaraz będę ;) Tęsknie xx

Ruszyłem. Przemierzałem ulicami Nowego Yorku rozglądając się kiedy nie potrzebowałem skupiać się tyle na drodze. Ile pięknych pań jest ! Aż się ma ochotę jedną zaprosić do auta na pięć minut. Nie lubię wolnej jazdy. Nie tylko na ulicy, a w łóżku. No ale nie ten deseń. Moja szybka jazda po jezdni sprawiła, że w niecałe dziesięć minut byłem na miejscu. Zatrzymałem się przy kamienicy. Rozglądnąłem się do o koła zanim wyszedłem ze swojego auta. Trzeba być teraz ostrożnym.

Zatrzymując się na właściwym piętrze i przed właściwymi drzwiami. Zapukałem dwa razy, a na moich ustach od razu zawitał uśmiech. Drzwi otworzyła dziewczyna. Bez słownego przywitania wpiłem się w jej pomalowane czerwoną szminką, a powiększone kredką usta. Przyparłem dziewczynę do ściany na co jęknęła. Wiedziała jak obudzić mojego kolegę, a pokazywał to jej ubiór, a raczej jego prawie brak. Była ubrana w skąpą czarną bieliznę na to zarzuciła koszulę. Za pewne z szafy taty albo brata bo nie kojarzę żebym ja jej taką ofiarował. 
Uniosłem ją, a ona oplotła nogami mój pas. Szedłem po omacku do pokoju Emily chodź mogłem zrobić tu teraz na dywanie w przedpokoju. Całowałem jej szyje. Była wypsikana jakimiś perfumami. Zdecydowanie użyła ich za dużo. Zaprzestałem całowanie je tej części ciała bo myślałem, że się uduszę. Powróciłem do ust rozmazując jej szminkę po całej twarzy. 
Znów jęknęła, a mojemu kutasowi brakło miejsca już w spodniach. Położyłem ją na łóżku zawisając nad nią. Pociągnęła mnie za łańcuch łącząc nasze usta z powrotem. W drodze do pokoju dziewczyna zgubiła już koszulę, więc jednym szybkim ruchem rozpiąłem stanik. Emily poczuła się chyba dłużna, więc szybkim ruchem zdjęła ze mnie koszulkę zabierając się od razu do roboty przy pasku od spodni.
 Nim się obejrzałem już bez nich byłem. Usiadłem na niej okrakiem szukając spodni. Wyciągnąłem z nich portfel, a z niego prezerwatywę. Kiedy ściągałem bokserki i zakładałem zabezpieczenie przed spieprzoną przyszłością zerknąłem na dziewczynę, która patrzyła się zachłannie na mojego członka zagryzając wargę. 
Nie powiem seksownie to wyglądało. Ściągnąłem z niej majteczki i wszedł w nią. Przed moim oczami pojawiła się naga Rose. Roztrzepane włosy lekko rozchylone naturalne większe malinowe usta. Z moich ust wydobyło się warknięcie na samą myśl. Do zdrowego myślenia przywołał mnie krzyk rozkoszy Emily.
Opadłem obok cały zdyszany. Moja klatka poruszała się nie spokojnie. 
Wdech, wydech Justin. Poczułem na klatce piersiowej dwa pocałunki następnie głowę brunetki.

-Kocham Cię Justin i nigdy nie przestane.-Podniosła się lekko wspierając na łokciach, aby być na równi z moimi oczami.

-Przecież wiesz, że ja ciebie też kocham słońce.- Dziewczyna wysłała w moją stronę i zadowolona z mojej odpowiedzi znów położyła głowę na mojej piersi.

-Muszę już iść.-Wyplątałem się z jej rąk i bez słowa zacząłem naciągać na siebie bokserki, spodnie, skarpetki.

-Jak to idziesz ? Ostatnio mówiłeś, że następnym razem zostaniesz dłużej.

-Wiem. Przepraszam kochanie jestem umówiony z Mikiem.

Schodząc po schodach minąłem starszą panią może koło siedemdziesiątki.


- Ach jacyś wy jesteście zakochani. Co chwile cię widzę u Emily.- Uśmiechnęła się pokazując rząd sztucznych zębów. Prychnąłem na jej słowa i odpowiedziałem jej szybkim „Taa” i ruszyłem w stronę samochodu.


Wchodząc do baru na obrzeżach miasta od razu zauważyłem swojego przyjaciela. Siedział popijając whisky. Podszedłem do niego wolnym krokiem oglądając blondynkę na kanapie nie całe dwa metry ode mnie.

- Siema bracie.- Klepnąłem Mika po plecach, żeby zwrócić na siebie uwagę.

-No cześć.- Przywitał mnie uśmiechem od ucha do ucha. Był schlany. Ja pierdole

-Chciałeś gadać. Dawaj.- Zachęciłem kumpla do rozmowy zamawiając gestem dłoni u kelnera to samo co u kolegi w szklance.
-Bo jest sprawa.- Zaczął paplać coś pod nosem. Ledwo co rozumiałem. Już wiem jak mają przesrane kiedy to ja jestem najebany.- Stary chyba się zakochałem.

Wtedy nie wytrzymałem. Wybuchłem głośnym śmiechem. To jest tak nieprawdopodobne jak to, że jutro zacznę srać dolarami.
-Nie śmiej się kutasie.- Schował twarz w dłoniach. Aż tak źle? Ci zakochani chyba bardziej entuzjazmu pokazują, którym rzygam.- Kurwa ona ma piętnaście lat.

On dwadzieścia trzy ona piętnaście. Dwadzieścia trzy minus piętnaście to..- Stary między wami jest dziewięć lat różnicy!

-Osiem idioto!

-Spierdalaj. Chcesz mi powiedzieć, że posuwasz jakąś małolatę?- Uniosłem brwi do góry w oczekiwaniu na odpowiedź.

-Nie, nie posuwam, ale wiesz no. Uszczęśliwia mnie i te sprawy.- Kurwa on się zawstydził. Mike Rivera się zawstydził. Czy ja śnie?.- Idę do kibla.

Popijałem w ciszy swój alkohol kiedy nagle poczułem, że dostaje niezbyt ciężkim przedmiotem w głowę. Odwróciłem się i nie zobaczyłem nic poza rozmawiającymi ludźmi. Byli całkowicie zajęci swoim losem niż moim życiem czy głową. Wtedy spojrzałem w dół. Zobaczyłem papierowy samolocik. Podniosłem go prostując.

Rose pięknie wygląda w bieliźnie.

Mój puls podskoczył. Odwróciłem się gwałtownie spoglądając na każdą twarz z osobna. U każdego wypisany spokój i niezainteresowanie moją osobą. Jedynie blondynka na kanapie siedziała kręcąc na palcu swoje rozjaśnione włosy. gryzła „seksownie” gumę do żucia krzywymi zębami i przyglądała mi się uważnie. Wcześniej wydawała się ładniejsza. Podszedłem do niej szybkim pewnym krokiem.

-Widziałaś jak ktoś we mnie rzuca? Kto?- Rzuciłem w jej kierunku na jednym wydechu. Ona nadal robiła to co robiła czyli źle wyglądała.

-Nie, nie widziałam.- Już byłem w drodze do wyjścia.- Ale może pogada…

Zatrzasnąłem drzwi od baru.

Zanim wsiadłem do samochodu. Wybrałem jeden numer. Po trzech lub czterech sygnałach odebrała.

- Rose ubierz się w tej chwili
-Skąd wiesz, że…
-Skurwysyn prawdę powiedział
-Co?  O czym ty mówisz? – Usłyszałem jej spanikowany głos przez co sam spanikowałem.
-Już jadę. Ubierz się cholera!


Koniec połączenia.

***
Więc tak weszłam właśnie na bloga i wybiło 10 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ! Dziękuję! To zależy od Was jak często będą rozdziały, wiec wystarczy, że skomentujecie bo ja rozdział zawsze mam napisany wcześniej. Mogą być nawet co dwa dni ! xd Tylko wystarczy, że zapłacicie ustaloną ilością komentarzy :D Dzisiaj notka długa no ale cóż. Zostajemy przy starej cenie.
TWITTER( SPOJLERY ITP) -> KLIK
10 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
XOXO
(ps. Pan z windy jest już dodany w zakładce "bohaterowie" on też tu wsadzi swoje dwa grosze ! )

wtorek, 8 grudnia 2015

Rozdział 8 "Mój prywatny ochroniarz"

10 KOMENTARZY= 9 ROZDZIAŁ

Pov Rose.
Znowu to robił zmniejszał między nami odległość co jest niezwykle irytujące. Nie chciałam dopuścić do pocałunku nawet najmniejszego. Nie zamierzam robić tego po raz pierwszy z osobą, którą ledwo co znam. Tak, tak mam piętnaście lat i się nie całowałam jeszcze ale mnie nie obwiniajcie. Moim skromnym zdaniem związki w tym wieku i do tego z chłopakiem w tym samym wieku są bardzo niedojrzałe i nie warte czasu kiedy zamiast pisać sobie słodkie słówka na Facebooku i tylko tam okazywać swoją „miłość” można zrobić coś dużo bardziej użytecznego.

-Okej może być tutaj, ale- Zebrałam w sobie tyle siły ile mogłam i odepchnęłam blondyna na wystarczającą odległość abym mogła bez przeszkód przejść na drugi koniec łazienki.- masz się trzymać tej odległości. Jesteś irytująco nachalny.

Chłopak uśmiechnął się cwaniacko pod nosem lekko prychając.- To nie ja chodzę rozebrany i prowokuję każdym gestem. Gdybym cię nie znał stwierdziłbym, że jesteś dziwką.-Chłopak wciągnął szybko powietrzę, a palec wskazujący uniósł do góry jakby chciał sprawdzić jak w bajkach w która stronę wieje wiatr. Idiota. Moja szczęka opadła na jego słowa. Jak mu w ogóle mogło przejść coś takiego przez usta.- W sumie to cię nie znam. Powiedz mi dorabiasz gdzieś po nocach? Chętnie skorzystam.

Jego głos wypełniony jadem. Tak samo brzmiał kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy. Poczułam w swoich żyłach wyraźnie, że krew nie ominęła żadnego jego słowa. Puls mi podskoczył zdecydowanie. Powinnam zapewne czuć smutek, ale było całkiem przeciwnie całym moim ciałem wstrząsnęła złość do spierdolonego debila pana Biebera kurwa! Podeszłam do niego zamachnęłam się i strzeliłam go z liścia prosto w jego policzek.

Ałć?

Aż mnie dłoń zapiekła. Nadal wypełniona złością od palców u stóp do czubka głowy wybiegłam z łazienki trzaskając mocno drzwiami. Tylko, żeby nie wypadły z zawiasów. Dla pewności kiedy byłam na pierwszym stopniu schodów odwróciłam głowę w ich stronę. Były całe. Na szczęście.
Zabierając po drodze do łazienki ciuchy wcześniej przygotowane weszłam pod prysznic. Niestety woda może mnie umyć jedynie z zewnątrz. Środka mi nie przeczyści ze złości. Na szczęście po pięciu minutach ciągłego stania pod strumieniem gorącej wody sprawiło, że ochłonęłam (mimo, że woda była gorąca).Niestety uderzyło we mnie uczucie smutku. Jak on mógł tak powiedzieć? Po pierwsze. Przychodzi do mnie do mieszkania całkiem nie proszony. Po drugie kiedy chciałam się ubrać mnie nie puścił. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się puchowym ręcznikiem. Przetarłam dłonią lustro, które zaparowało i rozczesałam włosy. Następnie ubrana wyszłam z pokoju. 
Miałam nadzieje, że Justin wyszedł z mojego mieszkania, bo naprawdę nie miałam ochoty na niego patrzeć. Oczywiście wszyscy mają gdzieś moje prośby i marzenia. Blondyn siedział na moim łóżku trzymając w dłoni stłuczone zdjęcie mojej rodziny, które zostawiłam na ziemi.
-Zostaw je!- Warknęłam zabierając z jego dłoni ramkę i wkładając do jednej szuflad szafki obok mojego łóżka.- Czemu nie wyszedłeś ?
Chłopak przyglądał mi się tępo.- Jak myślisz? Ta sprawa tyczy się również mnie!
Usiadłam obok blondyna czekając na dalszy ciąg akcji. Chłopak wypuścił z płuc przetrzymane powietrze z westchnięciem. Otwierał już usta aby coś powiedzieć wtedy po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk dzwoniącego telefonu. Justin z irytacji zamknął usta i pokręcił głową. Podniosłam swoje cztery litery z łóżka i podbiegłam do miejsca gdzie wcześniej zostawiłam. Numer kojarzyłam lecz nie był zapisany. Po krótkiej chwili wpatrywania się odebrałam.

-Halo?
-Nareszcie! Czemu nie odpisujesz na sms’y i nie odbierasz?-Wręcz wykrzyczał mi prosto do ucha, więc oddaliłam lekko iPhona żeby nie stracić słuchu, który jest potrzebny mi jeszcze do prawdopodobnie już krótkiego życia.
-Nie widziałam, że dzwoniłeś.-Mówiłam prawdę! Nie widziałam i nie czytałam żadnych smsów.- Przepraszam.
Spojrzałam w bok na twarz Biebera, który prychnął pod nosem na moje słowa. Pierdol się człowieku tobie odpisywać nie muszę.
-Wyjaśnisz mi co się stało w szkolę? Czemu wybiegłaś? Stało się coś?- Zaatakował mnie tysiącem pytań. Oh czyżby kolejny ciekawski..?
-Wyjaśnię ci wszystko w szkole.-Oczywiście nie zamierzam, a ostatnio słowo przed naciśnięciem czerwonej słuchawki na wyświetlaczu, która rozłączyła naszą rozmowę było całkiem puste jak na mnie. Zawsze dotrzymuje obietnic.- Obiecuje.

-Zapisz jego numer, ale to potem.- Odezwał się głos w mojej głowie, a ja go od razu zarejestrowałam.

Oparłam się o komodę i zauważyłam między nami dość nie komfortową ciszę. Justin siedział w sumie to było bardziej leżenie. Był oparty dwoma łokciami i wpatrywał mi się z nie do oczytania jak dla mnie wyrazem twarzy. Chyba zauważył, że mu się przypatruję, bo się lekko uśmiechnął lecz zaraz się szybko wyprostował i przybrał kamienny wyraz twarzy. Na mojej twarzy znajdował się lekki rumieniec, więc spuściłam głowę w dół aby go nie widział. Nie lubię być przyłapywana na patrzeniu się na kogoś od dziś. Ugh.
-Wiesz może kto to mógł podesłać?- Postanowiłam pierwsza zacząć rozmowę, ponieważ bałam się, że ta cisza będzie trwała wieczność, a ja nie zamierzam z nim długo siedzieć. Szlag by mnie trafił. Przysięgam.
-Nie mam pojęcia.-Przebiegł dłońmi przez twarz. Zapewne był lekko zdenerwowany w porównaniu do mnie, ale jednak zdenerwowany.-Ale wiem jedno. Ten ktoś zna nas obojga i ma do nas...

Dzwonek przychodzącej wiadomości.

-Czy możesz wyłączyć ten pierdolony telefon na chwilę?-Warknął zirytowany Bieber. Spokojnie bo złość piękności szkodzi. Tą myśl zostawiłam już dla siebie. Szkoda go denerwować bo mu serio wyjdą te zmarszczki na tej pięknej buźce.
Sama już zirytowana już nagłą miłością do mojej osoby przez inne osoby. Złapałam telefon odblokowując go.

11 NIEODCZYTANYCH WIADOMOŚCI.

Kiedy zobaczyłam, że nadawcą wiadomości jest numer Nieznany przeraziłam się, a kiedy zobaczyłam treść musiałam się złapać szafki, aby nie stracić przytomności.

OD: NIEZNANY
Odbierz i włącz głośnik tak żeby Bieber też słyszał.

-Co się stało ? Jesteś strasznie blada.- Zobaczyłam jak się tylko podnosi z łózka i zmierza w moim kierunku, ponieważ swój wzrok skierowałam z powrotem na iPhona, który zawibrował w mojej dłoni.

NIEZNANY

Nacisnęłam zieloną słuchawkę odbierając połączenie. Szybko przełączyłam na głośno mówiący. Pierwsze co usłyszałam to śmiech. Zmutowany śmiech.
Blondyn otoczył mnie ramieniem i przyciągnął lekko do siebie. Mimo wszystko w jego objęciach czułam się bezpieczniej niż przy kawałku drewna.
- Rose, Rose.- Zaczął głos śpiewająco po drugiej stronie linii zmienionym głosem na skrzeczący, dużo straszniejszy. Myślałam, że takie rzeczy to tylko mają miejsce w filmach no ale najwyraźniej się myliłam.- Mam nadzieję, że wszystko co przygotowałem ci się spodoba. Gra się zaczyna moi drodzy, a ja nie zamierzam być milutki.-Ściszył głos do szeptu, a ostanie zdanie wykrzyczał szatańsko się śmiejąc.- Uważaj Bieber i trzymaj blondynę mocno bo bidulka spadnie zaraz na ziemie !

Połączenie zostało przerwane.

Telefon wypadł z dłoni zderzając się z podłogą. Moje nogi się ugięły, odmówiły posłuszeństwa, ale zanim zderzyłam się z podłogą jak mój telefon silne ramiona przyciągnęły mnie do siebie. Mogłam poczuć mocny zapach perfum z żelem pod prysznic. Cudowne połączenie. Nawet nie zorientowałam się kiedy po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Strumień łez. Chłopak delikatnie pocierał dół moich pleców. Czyżby potrafi być miły?

Słona ciecz nie przestawała lecieć z moich oczu, a koszulka Justina za pewne była już cała mokra lecz nadal trzymał mnie mocno. Objął moje dłonie i położył je sobie na karku. Ja jedynie się przyglądałam z dołu. Moja głowa była oparta o jego ramie. Było tak naprawdę wygodnie. Nagle chłopak włożył rękę pod moje kolana a drugą rękę trzymał na plecach i mnie uniósł jakbym dosłownie ważyła tyle ile jedna butelka wody.
Usiadł (ze mną) na łóżku przytulił do siebie jeszcze mocniej i szepnął do ucha zdanie. Koszmar czy raczej wspaniały sen?- Nie bój się będę chodził za tobą krok w krok nie pozwolę żeby ci chociaż spadł włos z głowy.

Mój prywatny ochroniarz.

***

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ:)

SPRZEDAM WAM KOLEJNY ROZDZIAŁ ZA 10 
KOMENTARZY!

ZAPRASZAM NA TWITTERA !

Chcecie być informowani? Podajcie w komentarzu swoją nazwę Twittera lub Aska.fm

Jak macie swoje blogi wejdźcie w zakładkę "LINKI" i zgłoście swoje fanfiction :D
SEE YOU SOON !
                                                                                         Amelia xoxo