10 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!!
(przeczytaj notkę pod rozdziałem)
Pov. Rose
(przeczytaj notkę pod rozdziałem)
Pov. Rose
Wstać,
przeżyć, pójść spać. Niby łatwo. Gdyby nie to, że muszę okłamać Nicka i
rozglądać się do o koła czy czasem mnie ktoś nie chce zadźgać nożem. Nadal żyje
z nadzieją, że to wszystko to jeden pierdolony żart. Bo co ja zrobiłam
człowiekowi, że ma ochotę mnie zabić. W sumie ochota przerodziła się w coś do
zrealizowania. Rozmawiałam wczoraj długo o tym z Justinem. Wyjaśnił mi, że
naprawdę muszę uważać. Za każdym razem unikał tematu skąd tak dużo wie.
Próbowałam się dopytywać, ale on zawsze mówił, że mamy skończyć temat lub, że
wie z plotek i ma kilku kolegów co zajmują się „brudną robotą”. Czemu mu nie
wierze? Rozmawialiśmy po tym jak się uspokoiłam około trzydzieści minut.
Musiałam to sobie sama ułożyć w głowie, więc powiedziałam mu, że muszę się
uczyć i poszedł. Każdy wydany dźwięk przez skrzypiące drzwi czy schody
powodował u mnie zawał, a każdy włos stawał, oblewały mnie zimne poty.
Słuchałam muzyki, uczyłam się, próbowałam wszystkiego. Ciągle słyszałam
stukanie. Po chwili stało się to irytujące, ale jeżeli chodzi o ten „wierszyk”,
groźbę dołączoną do róży to mam się jeszcze cieszyć życiem. Róża nie ma jednego
płatka. Może to dość pesymistyczne lecz nie uważam, że istnieją jakieś cuda.
Czekając aż winda łaskawie zwiezie mnie na
parter budynku w którym mieszkam wyciągnęłam swój ulubiony arbuzowy błyszczyk i
posmarowałam nim usta. Dostałam wiadomość od Nicka, że będzie na mnie czekał
7:45. Sprawdziłam zegarek 7:42. Przyjdzie tu za około trzy minuty. Przynajmniej
mam taką nadzieję. Kiedy drzwi windy otworzyły się na pierwszym piętrze do
środka wszedł mężczyzna. Wysoki, brunet, niebieskie oczy otoczone gęstą kurtyną
ciemnych rzęs, lekki zarost. Był ubrany w garnitur, a jego perfumy wypełniły
całą windę. Nigdy go wcześniej nie widziałam. Był bardzo przystojny jak na mój
gust. Wyglądał na dwadzieścia pięć lat nie więcej, nie mniej. Nie musiał
ściągać z siebie koszuli na pierwszy rzut oka można zobaczyć, że mężczyzna jest
umięśniony co pokazywały jego szerokie barki. Odwróciłam wzrok od niebieskookiego
czując, że na mojej twarzy zaraz pojawi się na obu policzkach rumieniec w
kolorze soczystej truskawki. On miał inne plany i czułam wciąż na sobie jego
palące spojrzenie. Wypalało mnie po kawałku od stóp do czubka głowy. Ze
zdenerwowania zaczęłam szukać nieokreślonej rzeczy w torbie. W tym czasie winda
zatrzymała się na parterze. Drzwi się rozsunęły, a ja w mgnieniu oka zanim się
otworzyły do końca byłam już w połowie drogi holu nadal szukając czegoś bez
sensu w czarnej torbie. Parter był długi, ale dość szeroki także moje ciśnienie
wzrosło kiedy chłopak kilka lat młodszy przebiegł obok mnie zahaczając o mój
łokieć przez co torebka mi się zsunęła. Nic z niej nie wyleciało poza parą
błękitnych słuchawek. Zanim zdążyłam ukucnął po nie wyprzedziła mnie męska duża
dłoń. Do moich nozdrzy dotarł zapach z windy. Czego ja mam takie szczęście?
Czyt. Czego ja mam takie nie szczęście do cholery?! Z pół kucka stanęłam na
równe nogi razem z brunetem.
-Dziękuję.-
Powiedziałam lekko zmieszana i zawstydzona biorąc z jego otwartej dłoni słuchawki.
-Ależ nie
ma za co. Tak pięknym damą zawszę służę z pomocą.-Puścił do mnie oczko po czym
ruszył w kierunku wyjścia z budynku obracając w lewej dłoni kluczyki od
samochodu. Nie czekałam długo wyszłam zaraz po nim. Rozejrzałam się do o koła w
poszukiwaniu jasnych brązowy włosów Nicka. Nie zobaczyłam go. Zrobiłam obrót o
całe 360 stopni i kiedy po raz drugi popatrzyłam w moje prawo zobaczyłam jego.
Ubranego w spodnie khaki, białą koszulkę z dekoltem wyciętym w literę v, kurtkę
moro i vansy w kolorze czarnym blondyna. Był oparty o maskę czarnego audi r8.
Moja szczęka opadła, ale tylko w przenośni. Wpatrywałam się w niego nie robiąc
ani jednego kroku w tył, czy w przód. Po prostu stałam jak zardzewiały pomnik w
środku starego parku.
-No
przyjdziesz tu już? Czy mam cię zaciągnąć siła?- Podniósł głos tak żebym go
słyszała, a usłyszała go prawdopodobnie Europa. Ruszyłam w jego kierunku na co
się uśmiechnął. Tak szczerze. Nie potrafię tego opisać. Zawsze wydaję mi się że
uśmiecha się tylko i wyłącznie żeby mnie zdenerwować, a ten uśmiech był
inny.-Dziękuję, że sprawiłaś, że nie musiałem brudzić rączek.-Kiedy podeszłam
bliżej otworzył drzwi od strony pasażera. Stanęłam naprzeciwko niego zakładając
ręce na piersi unosząc lekko brew do góry.-No wchodź, wchodź. Spóźnisz się na
lekcje.
-Jestem
umówiona. Nie jadę z tobą. Mogłeś mnie uprzedzić, że pobawisz się w szofera.-
Wysłałam mu przesłodzony uśmiech. Chłopak zamknął drzwi oparł się o drzwi,
które były przed sekundką otwarte. Założył ręce na pierś tak jak ja to zrobiłam
wcześniej tylko, że on przybrał bardziej kamienny wyraz twarzy w porównaniu do
mnie.
-Rozumiem,
że bez zawahania chcesz popełnić samobójstwo?-Mówił, a każde słowo było
stopniowo napełniane złością.-Chcesz iść? Proszę. Może to być twój ostatni
spacerek.-Machnął na zachętę ręką w stronę ulicy, która prowadzi do szkoły do
której uczęszczam.
Wypuściłam ustami wstrzymany oddech. Ręce opadły mi wzdłuż
ciała. Justin triumfalnie się uśmiechnął, osunął się od drzwi pasażera i
otworzył je. Z moich ust wydobyło się głośne prychnięcie, ale mimo tego wsiadła
grzecznie poprawiając dół sukienki aby za bardzo nie odkrywała tego co ma być
zakryte. Nim się obejrzałam Bieber zasiadł obok mnie na miejscu kierowcy nadal
się uśmiechając. Spojrzałam na niego pytająco na co on jedynie wzruszył
ramionami. Dupek. Kiedy ruszyliśmy kątem oka zauważyłam wyłaniającą się za
zakrętu sylwetkę Nicka. Od razu przyśpieszył mój oddech. Mózg zaczął mocno
pracować. Mam nadzieję, że się nie przepracuje, bo mam dzisiaj dwie matematyki.
Ile ja dzisiaj jeszcze razy będę musiała kłamać? Wyciągnęłam telefon wchodząc w
skrzynkę wiadomości.
Do: Nick
<3
Nie będzie
mnie dzisiaj w szkole, źle się czuję. Przepraszam, że nie napisałam wcześniej.
Wysłane.
Wraz z komunikatem, że dostarczono wiadomość uderzyłam się w czoło otwartą
dłonią co przyciągnęło ciekawski wzrok Justina. Boże jestem tak bezmyślna
przecież właśnie jadę do szkoły. Blondyn zatrzymując się na czerwonych
światłach w środku miasta odwrócił się twarzą do mnie.
- Coś się
stało?- Zapytał zerkając w stronę świateł gotowy ruszyć gdyby kolor czerwony
zmieniłby się na zielony.
- Tak stało
się.-Wyrzuciłam ręce w powietrze.- Proszę cię zawieź mnie gdziekolwiek tylko
nie do szkoły.- Poczułam, że w moich oczach zbierają się łzy. Próbowałam z nim
wygrać mrugając. Wygrywałam pod powiekami było z mrugnięcia na mrugnięcia mniej
słonej cieczy mniej oznaki smutku. Chłopak wciąż był odwrócony twarzą do mnie.
Nie uszło to jego uwadze zobaczył moją bezsilność. Znowu. Przyłożył dłoń do
mojego policzka głaskając go kciukiem.
- Nie martw
się.- Szepnął jakbyśmy byli w śród tłumu, który nas słucha, a chciałby mi
przekazać informację tylko dla mnie. Z tej chwili wyrwał nas dźwięk trąbienia z
tyłu. Ktoś jest bardzo niecierpliwy.
Justin wrócił do wcześniejszej pozycji
wpatrując się prosto w jezdnie. Skręcił na pierwszym skrzyżowaniu. Nigdy nie
byłam w tych okolicach. Jechaliśmy już nie tak ruchliwą ulicą. Auta tu się
wymijały rzadziej. Dzieci razem z mami za rączkę dążyły do szkoły.
Mimo wiosny,
zieleni do o koła towarzyszyła temu miejscu ciemność. Budynki były z ciemnych
cegieł. Chodniki już nie przypominały chodników. Było na nich pełno błota, a
najważniejsze było tu ciemno, ponieważ widziałam tu może dwoje ludzi jasnej
karnacji. Reszta pieszych była ciemnoskóra.
Nagle na moim kolanie poczułam dłoń
Justina gładził je delikatnie. Odwróciłam głowę, która była oparta o okno w
stronę blondyna. Spojrzałam na niego, a on w tym samym na mnie. Na naszych
ustach pojawiły się uśmiechy. Tak mogłabym z nim przebywać. Do momentu kiedy się
nie odzywa jest całkiem, całkiem do zniesienia. Oczywiście nie muszę wspominać,
że jest okropnie przystojny?
Do momentu kiedy Justin zaparkował auto na jednym
z chodników przed około pięciopiętrowym budynkiem nie odzywaliśmy się już w
ogóle. Wyszliśmy z samochodu ja oczywiście razem ze swoją torbą. Włożyłam ją w
zgięcie nad łokciem z lekkim westchnieniem. Blondyn bez słowa podszedł do mnie
i mi ją wziął.
-Kurwa co
ty tam pustaki nosisz?- Powiedział rozbawiony podnosząc torebkę do góry na
wysokość oczu.
-Nie
pustaki. Tylko książki Justin.-Westchnęłam i ruszyłam z chłopakiem w stronę
drzwi wejściowych do bloku. Przepuścił mnie w drzwiach. Oh jaki dżentelmen.
-Które
piętro?- Zapytałam się zanim położyłam stopę na pierwszym stopniu.
-Czwarte.-Moja
szczęka padła. No serio? Nie ma tu windy?- Wziął bym cię kochanie na rączki ale
niosę twoje pustaki.
Bez słowa
ruszyłam stopień po stopniu uważając aby sukienka nie podwinęła mi się ani nie
uniosła. Była krótka, bo do połowy uda, zwiewna w ogóle nie przylegająca, a ja
przez calutki czas czułam jak wzrok Biebera wypala mi dziurę w pośladkach.
Na
czwartym piętrze, czyli przed ostatnim wyprzedził mnie aby otworzyć drzwi
kluczem. Weszłam pierwsza i ściągnęłam sandałki w przedpokoju, a skórzaną
czarną kurtkę, która chyba była już zdecydowanie za ciepła na tą porę roku
odwiesiłam na wieszak.
-Wiesz
co?-Odwróciłam się twarzą do niego zdecydowanie za szybko, ponieważ włosy które
dzisiaj były lekko pofalowane uderzyły w moją twarz, a jeden kosmyk został
między moimi ustami. Chłopak stał oparty o framugę z jednych drzwi. Podszedł do
mnie i odgarnął włosy do tyłu.- Ślicznie dziś wyglądasz.
Moje
policzki natychmiast wpełzł rumieniec, aby go zasłonić zrobiłam z włosów
kurtynę kiedy opuściłam głowę w dół.- Proszę cię nie komplementuj mnie. To mnie
zawstydza.-Poczułam dwa palce unoszącą moją twarz. Byłam jeszcze bliżej Justina
niż wcześniej. Jego oddech uciekający z uchylonych warg uderzał o moją
zaróżowioną twarz od rumieńców.
-Jak mam
cię nie komplementować kiedy jesteś tak ŚLICZNA?-Podkreślił ostatni wyraz.
Specjalnie. Gnojek. Oberwał za to w prawe ramię krzywiąc się teatralnie z bólu.
Musiałabym mieć pięść ze stali żeby w
ogóle cokolwiek poczuł.- Chodź do mnie do pokoju.-Przejechał otwartą dłonią
wzdłuż mojej ręki zatrzymując się na dłoni. Zabrałam ją i zaplotłam ją razem z
drugą na piersiach.- Będę grzeczny. Jeżeli tylko tego chcesz.
Jego pokój jak na dwudziestojednolatka był całkiem w porządku
i miał porządek. Nie był duży. Ściany były ciemnoniebieskie, a jedna ze ścian
była „goła” wyłożona jedynie czerwonymi cegłami. W rogu znajdowało się łóżko
jednoosobowe przykryte czarną pościelą. Naprzeciwko niego na ścianie wisiał
telewizor plazmowy. Po prawej stronie duża szafa i stolik z popielniczką.
-Napijesz się czegoś?- Chłopak rozłożył się na łóżku niszcząc
równo ułożoną pościel. Nawet nie sprawiał sobie trudu i nie ściągnął butów, a
ja nadal stałam w drzwiach jak sierotka Marysia. No bo co? Miałam położyć się
obok niego. Nierealne marzenia.-Jakiś sok, wodę?
-Soku.- Wymusiłam uśmiech. Kiedy chłopak wyszedł z
pomieszczenia od razu zmienił się on dosłownie w podkuwkę. Jak ja mam wyjaśnić
Nickowi swoje zachowanie? Poszłam dzisiaj po raz drugi na wagary. Jestem pewna,
że moja wychowawczyni pani Brown, która nigdy mnie nie lubiła, a przynajmniej
takie wrażenie odnosiłam doniesie mojej mamie. Wtedy to ja umrę przyśpieszoną
śmiercią. Tym razem była moja kolej. Rzuciłam się na jego łóżko. Poprawiłam pod
głową poduszkę i grzecznie czekałam aż mi przyniesie sok.
-Proszę blondi.- Wyciągnął rękę ze szklanką pełną soku.
Usiadłam prosto biorąc ją do ręki uważnie, aby nie wylać ani kropelki na swoje
ubranie.
-Nie mów tak do mnie.- Chłopak usiadł na skraju łóżka. Był
zapatrzony w ekran swojego telefonu.
-Jak mam nie mówić?- Zapytał zaskoczony. Czy on ma sklerozę?
-No „ Blondi” do cholery!- Wyrzuciłam jedną rękę w powietrze
co jedynie go rozbawiło.
- A no. Czemu?- Drażnił się debil. On tego kiedyś pożałuje
przysięgam.
-Bo to mi bardziej pasuję do pustej blondynki.
-Dobrze blondi.- Teraz to mi podniósł ciśnienie gnojek.
-Jesteś hipokrytą ! Jesteś blondynem!- Przypomniałam mu
uderzając go w głowę psując mu przy tym jego „fryzurę”. Na czubku głowy włosy
miał dość długie, więc kiedy nimi trzepnęłam wszystkie poleciały na jego czoło.
Aw jak wyglądał tak uroczo. Zamknij się Rose!-Skarcił mnie głos w głowie.
-Zapłacisz za to.-Poprawił swoje włosy biorąc je z powrotem
do tyłu.- Moich włosów się N I E dotyka.
Popchnął mnie na poduszki, a z mojej dłoni wyleciała szklanka.
Na szczęście w czasie tej konwersacji zdążyłam wypić jej zawartość. Zaczął mnie
łaskotać. Zanosiłam się śmiechem prosząc go żeby mnie zostawił. Nic nie dało go
przekonać, żadne prośby. Nagle przestał i zawisł nade mną.
-Dobra, dobra. Zlituję się nad tobą za jednego
buziaka.-Zrobił dramatyczną przerwę udając, że myśli. Najpierw trzeba mieć
czym.- Tutaj.- Palcem wskazującym pokazał swoje pełne, w kolorze maliny usta.
Może nie powinna, ale ta sytuacja mnie bardzo rozśmieszyła. Na początku
delikatnie się uśmiechałam. Co zapewne chłopak odebrał jak potwierdzenie,
ponieważ zbliżał się do mnie z dużo już większym uśmiechem. Co mnie zaskoczyło.
Był on szczery. Znowu. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry, a nasze oddechy
mieszały się ze sobą wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Justin uniósł się lekko
lecz nie za wysoko. Nadal jego łokcie były oparte po bokach mojej głowy. Z
moich oczu zaczęły płynąć łzy. Czy on serio myślał, że jestem w stanie go
pocałować? Kiedy opanowałam swój śmiech spojrzałam na niego. Przyglądał mi się
bardzo uważnie.
-Skoro nie chcesz ten…wiesz.- Czy Justin Bieber się właśnie
zawstydził?! Nie wierze.- To może coś oglądniemy?- Powiedział sięgając pilota
od telewizora
-Okej.
Justin gdy włączył film położył się całkowicie bez słowa obok
mnie na łóżku. Było mi niewygodnie tylko na poduszkach. Położyłam głowę na jego
klatce piersiowej także bez słowa. Nie przeszkadzało mu to chyba za bardzo,
ponieważ dodatkowo przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej przytrzymując
mnie w talii.
-Justin?- Chłopak jedynie mruknął coś pod nosem co oznaczało
zapewne abym skończyła.-Serio myślałeś, że cię pocałuję?
-Może.- Powiedział z lekkim westchnięciem
Leżeliśmy już w ciszy, a ja przysłuchiwałam się cichutkich
uderzeń serca Justina.
Pov.Justin
Wchodząc do auta odpaliłem końcówkę papierosa. Teraz liczył
się tylko relaks. Odprowadziłem małą pod same drzwi. W domu nie będzie sama.
Krzywdy jej chyba nikt nie zrobi. Niepokoił mnie jeden fakt. Kiedy „nieznajomy”
dzwonił musiał nas widzieć. Jak Rose się przebiera, jak Rose chodzi w ręczniku,
jak Rose śpi, jak Rose chodzi nago po pokoju, jak Rose tańczy do swojej
ulubionej piosenki, skurwysyn widzi to wszystko. Zanim odpaliłem samochód
wysłałem sms’a.
Kochanie zaraz będę ;) Tęsknie xx
Ruszyłem. Przemierzałem ulicami Nowego Yorku rozglądając się
kiedy nie potrzebowałem skupiać się tyle na drodze. Ile pięknych pań jest ! Aż
się ma ochotę jedną zaprosić do auta na pięć minut. Nie lubię wolnej jazdy. Nie
tylko na ulicy, a w łóżku. No ale nie ten deseń. Moja szybka jazda po jezdni
sprawiła, że w niecałe dziesięć minut byłem na miejscu. Zatrzymałem się przy
kamienicy. Rozglądnąłem się do o koła zanim wyszedłem ze swojego auta. Trzeba
być teraz ostrożnym.
Zatrzymując się na właściwym piętrze i przed właściwymi
drzwiami. Zapukałem dwa razy, a na moich ustach od razu zawitał uśmiech. Drzwi
otworzyła dziewczyna. Bez słownego przywitania wpiłem się w jej pomalowane czerwoną
szminką, a powiększone kredką usta. Przyparłem dziewczynę do ściany na co
jęknęła. Wiedziała jak obudzić mojego kolegę, a pokazywał to jej ubiór, a
raczej jego prawie brak. Była ubrana w skąpą czarną bieliznę na to zarzuciła
koszulę. Za pewne z szafy taty albo brata bo nie kojarzę żebym ja jej taką
ofiarował.
Uniosłem ją, a ona oplotła nogami mój pas. Szedłem po omacku do
pokoju Emily chodź mogłem zrobić tu teraz na dywanie w przedpokoju. Całowałem
jej szyje. Była wypsikana jakimiś perfumami. Zdecydowanie użyła ich za dużo.
Zaprzestałem całowanie je tej części ciała bo myślałem, że się uduszę.
Powróciłem do ust rozmazując jej szminkę po całej twarzy.
Znów jęknęła, a
mojemu kutasowi brakło miejsca już w spodniach. Położyłem ją na łóżku zawisając
nad nią. Pociągnęła mnie za łańcuch łącząc nasze usta z powrotem. W drodze do
pokoju dziewczyna zgubiła już koszulę, więc jednym szybkim ruchem rozpiąłem
stanik. Emily poczuła się chyba dłużna, więc szybkim ruchem zdjęła ze mnie
koszulkę zabierając się od razu do roboty przy pasku od spodni.
Nim się
obejrzałem już bez nich byłem. Usiadłem na niej okrakiem szukając spodni.
Wyciągnąłem z nich portfel, a z niego prezerwatywę. Kiedy ściągałem bokserki i
zakładałem zabezpieczenie przed spieprzoną przyszłością zerknąłem na
dziewczynę, która patrzyła się zachłannie na mojego członka zagryzając wargę.
Nie powiem seksownie to wyglądało. Ściągnąłem z niej majteczki i wszedł w nią.
Przed moim oczami pojawiła się naga Rose. Roztrzepane włosy lekko rozchylone
naturalne większe malinowe usta. Z moich ust wydobyło się warknięcie na samą
myśl. Do zdrowego myślenia przywołał mnie krzyk rozkoszy Emily.
Opadłem obok cały zdyszany. Moja klatka poruszała się nie
spokojnie.
Wdech, wydech Justin. Poczułem na klatce piersiowej dwa pocałunki
następnie głowę brunetki.
-Kocham Cię Justin i nigdy nie przestane.-Podniosła się lekko
wspierając na łokciach, aby być na równi z moimi oczami.
-Przecież wiesz, że ja ciebie też kocham słońce.- Dziewczyna
wysłała w moją stronę i zadowolona z mojej odpowiedzi znów położyła głowę na
mojej piersi.
-Muszę już iść.-Wyplątałem się z jej rąk i bez słowa zacząłem
naciągać na siebie bokserki, spodnie, skarpetki.
-Jak to idziesz ? Ostatnio mówiłeś, że następnym razem
zostaniesz dłużej.
-Wiem. Przepraszam kochanie jestem umówiony z Mikiem.
Schodząc po
schodach minąłem starszą panią może koło siedemdziesiątki.
- Ach jacyś
wy jesteście zakochani. Co chwile cię widzę u Emily.- Uśmiechnęła się pokazując
rząd sztucznych zębów. Prychnąłem na jej słowa i odpowiedziałem jej szybkim „Taa”
i ruszyłem w stronę samochodu.
Wchodząc do
baru na obrzeżach miasta od razu zauważyłem swojego przyjaciela. Siedział
popijając whisky. Podszedłem do niego wolnym krokiem oglądając blondynkę na
kanapie nie całe dwa metry ode mnie.
- Siema
bracie.- Klepnąłem Mika po plecach, żeby zwrócić na siebie uwagę.
-No cześć.-
Przywitał mnie uśmiechem od ucha do ucha. Był schlany. Ja pierdole
-Chciałeś
gadać. Dawaj.- Zachęciłem kumpla do rozmowy zamawiając gestem dłoni u kelnera
to samo co u kolegi w szklance.
-Bo jest
sprawa.- Zaczął paplać coś pod nosem. Ledwo co rozumiałem. Już wiem jak mają
przesrane kiedy to ja jestem najebany.- Stary chyba się zakochałem.
Wtedy nie
wytrzymałem. Wybuchłem głośnym śmiechem. To jest tak nieprawdopodobne jak to,
że jutro zacznę srać dolarami.
-Nie śmiej
się kutasie.- Schował twarz w dłoniach. Aż tak źle? Ci zakochani chyba bardziej
entuzjazmu pokazują, którym rzygam.- Kurwa ona ma piętnaście lat.
On
dwadzieścia trzy ona piętnaście. Dwadzieścia trzy minus piętnaście to..- Stary
między wami jest dziewięć lat różnicy!
-Osiem
idioto!
-Spierdalaj.
Chcesz mi powiedzieć, że posuwasz jakąś małolatę?- Uniosłem brwi do góry w
oczekiwaniu na odpowiedź.
-Nie, nie
posuwam, ale wiesz no. Uszczęśliwia mnie i te sprawy.- Kurwa on się zawstydził.
Mike Rivera się zawstydził. Czy ja śnie?.- Idę do kibla.
Popijałem w
ciszy swój alkohol kiedy nagle poczułem, że dostaje niezbyt ciężkim przedmiotem
w głowę. Odwróciłem się i nie zobaczyłem nic poza rozmawiającymi ludźmi. Byli
całkowicie zajęci swoim losem niż moim życiem czy głową. Wtedy spojrzałem w
dół. Zobaczyłem papierowy samolocik. Podniosłem go prostując.
Rose
pięknie wygląda w bieliźnie.
Mój puls
podskoczył. Odwróciłem się gwałtownie spoglądając na każdą twarz z osobna. U
każdego wypisany spokój i niezainteresowanie moją osobą. Jedynie blondynka na
kanapie siedziała kręcąc na palcu swoje rozjaśnione włosy. gryzła „seksownie”
gumę do żucia krzywymi zębami i przyglądała mi się uważnie. Wcześniej wydawała
się ładniejsza. Podszedłem do niej szybkim pewnym krokiem.
-Widziałaś
jak ktoś we mnie rzuca? Kto?- Rzuciłem w jej kierunku na jednym wydechu. Ona
nadal robiła to co robiła czyli źle wyglądała.
-Nie, nie widziałam.-
Już byłem w drodze do wyjścia.- Ale może pogada…
Zatrzasnąłem
drzwi od baru.
Zanim
wsiadłem do samochodu. Wybrałem jeden numer. Po trzech lub czterech sygnałach
odebrała.
- Rose
ubierz się w tej chwili
-Skąd
wiesz, że…
-Skurwysyn
prawdę powiedział
-Co? O czym ty mówisz? – Usłyszałem jej
spanikowany głos przez co sam spanikowałem.
-Już jadę.
Ubierz się cholera!
Koniec
połączenia.
***
Więc tak weszłam właśnie na bloga i wybiło 10 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ! Dziękuję! To zależy od Was jak często będą rozdziały, wiec wystarczy, że skomentujecie bo ja rozdział zawsze mam napisany wcześniej. Mogą być nawet co dwa dni ! xd Tylko wystarczy, że zapłacicie ustaloną ilością komentarzy :D Dzisiaj notka długa no ale cóż. Zostajemy przy starej cenie.
TWITTER( SPOJLERY ITP) -> KLIK
10 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
XOXO
(ps. Pan z windy jest już dodany w zakładce "bohaterowie" on też tu wsadzi swoje dwa grosze ! )
***
Więc tak weszłam właśnie na bloga i wybiło 10 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ! Dziękuję! To zależy od Was jak często będą rozdziały, wiec wystarczy, że skomentujecie bo ja rozdział zawsze mam napisany wcześniej. Mogą być nawet co dwa dni ! xd Tylko wystarczy, że zapłacicie ustaloną ilością komentarzy :D Dzisiaj notka długa no ale cóż. Zostajemy przy starej cenie.
TWITTER( SPOJLERY ITP) -> KLIK
10 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
XOXO
(ps. Pan z windy jest już dodany w zakładce "bohaterowie" on też tu wsadzi swoje dwa grosze ! )
O matko świetny <3
OdpowiedzUsuńOja
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! *-* Czekam nn i pozdrawiam! :')
OdpowiedzUsuńWoow *.*
OdpowiedzUsuńTo
OdpowiedzUsuńJest
OdpowiedzUsuńŚwietne
OdpowiedzUsuńCzekam
OdpowiedzUsuńNa
OdpowiedzUsuńNn ❤❤
OdpowiedzUsuńTo się liczy jako jeden kom hahah przykro mi :D
UsuńTo niesprawiedliwe xDD
UsuńPodoba mi się sposób w jaki piszesz, musisz mieć bardzo lekkie pióro i chęć do tego, chociaż boli mnie jedna rzecz :( Boli mnie tak, że chyba wyjdę z siebie . ;x DLACZEGO NIE WIEM JAK WYGLĄDA ROSE ?!
OdpowiedzUsuńJezu brak mi słów kocham !!!!! Tylko tyle mogę napisać ♡♡♡♡♡♡ haha
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńCudownie już nie mogę doczekać się następnego. Mam nadzieję że Justin szybko dojdzie i nic się nie stanie
OdpowiedzUsuńMegaaaa czekam na next ^^
OdpowiedzUsuńKoedy dodasz nastepny:(
OdpowiedzUsuńMogę czytać ten rozdział cały czas 💞
OdpowiedzUsuń