środa, 11 listopada 2015

Rozdział 1." Dear oh dear diary "

Pov. Rose
"Drogi Pamiętniczku 
Wszystko zaczelo sie tak niewinnie . Zaczelo sie tak bezproblemowo. Zaczelo sie tak prosto. Nie bylo takie na jakie wygladalo . To jest tak skomplikowane . Brakuje mi taty.Brakuje mi mamy . Brakuje mi wszystkiego. Brakuje mi mojej rodziny . Chciałabym żeby było jak dawniej. Chciałabym żeby blizny na nadgarstkach zniknely . Chciałabym żeby zniknął ON "
Kończac pisac wpis do mojego pamietnika ze łzami w oczach schowałam go do jednego z pudełek pod moim łóżkiem . Czułam sie źle . Oczy mnie bolały od płaczu i głowa . Wychodząc z łóżka moje nagie stopy spotkały się z zimną panelową podłogą. W pierwszej chwili zakręciło mi sie w głowie nie była  w stanie złapać równowagi przez kilka sekund . Kiedy już odzyskalam stabilność ruszylam powolnymi krokami do łazienki . Klamka wydawała sie taka cieżka kiedy na nią naciskałam , a ręka przypominała dziesięcio kilowy worek ziemniakow kiedy chcialam zapalić światło. To wszystko mnie wykańczało psychicznie i fizycznie. Próbowałam unikać lustra ,ale wszystko na marne . Odwróciwszy twarz w strone ściany na którym sie znajdowało stumiłam w sobie krzyk . Dłoń odruchowo wylądowała na ustach ,a na moich policzkach poczułam ciecz . Nie kontrolowałam tego nawet nie próbowałam wycierać łez . Wszystkie skapywały na kafelkową podłoge w łazience. Stojac w tej pozycji słyszałam jedynie swój przyśpiewszony oddech i od czasu do czasu uderzajace krople łez o błekitne płytki pod moim stopami.
Mój wzrok był skupiony na odbiciu w lustrze . Widziałam przed sobą osobe wyczerpaną . Worki pod oczami w kolorze fioletowym najlepiej to pokazywały. Przekrwione oczy od łez . Próbowałam nie patrzeć na lustro , ale czułam sie jakbym była z kamienia. Nie mogłam sie poruszyć nie potrafiłam. Z oczu lecialy mi łzy coraz cześciej i coraz wieksze . Łzy rozpaczy. Kiedy powrócila mi kontrola nad własnym ciałem i umysłem wierzchem prawej dłoni wytarłam słona ciecz spływajacą cały czas po moich zaróżowionych policzkach. Nachyliłam sie nad umywalką właczyłam zimną wodę. Przemyłam nią twarz próbując sie jakoś ożywić. Chciałam żeby to zadziałało jak jeden z energetyków kiedy je wypijemy. Nie zawiodłam sie . Dostałam efektu jakiego oczekiwałam przynajmniej w części. Nie mogłam nikomu pokazywać jak słaba jestem . Wytarłam twarz w mały błekitny puchowy ręcznik nastepnie siegnelam do jednej z szuflad po jedna z rzeczy obowiazkowego użytku codziennie. Był to korektor pod oczy aby cześciowo zakryć dowody swojej depresji żeby nikomu nie dawać satysfakcji. Jedynie w to miejsce używam jakiego kolwiek fluidu . Nienawidze mieć cokolwiek na twarzy nie lubie tego uczucia "maski". Korektor przypudrowałam lekko pudrem dla lepszego efektu i potuszowałam rzęsy. Już bardziej pewnym krokiem niż wcześniej weszłam do pokoju.Zgarnełam z drewnianej komody pomalowanej na ciemny braz paczkę papierosów i zapalniczkę.Mała niebieską zapalniczke włożyłam w miejsce wypalonych już trzech papierosów. Z łożka podniosłam czarną skórzaną kurtke . Założyłam ja a następnie włożyłam do kieszeni winowajców mojego przyszłego raka płuc. Weszłam jeszcze raz do pomieszczenia w ktorym byłam chwile przedtem aby rozczesać włosy którę siegały mi po łopatki i miały kolor jasnego blondu. Kiedy przejrzałam sie w lustrze wyglądałam inaczej niż dziewczyny z mojego oteczenia lub wieku. Wygladałam poważniej z czego sie cieszyłam niezmiernie. Miałam na sobie jeansy z wysokim stanem z lekkimi przetarciami na kolanach i czarna bokserke opinającą sie na moich nie małych piersiach. Może nie wyglądałam najgorzej ale niestety sie źle czułam . Wychodzac z pokoju zamknelam drzwi na klucz . Staralam sie to zrobić bez głośnie tak żeby nikogo nie obudzić. Kiedy wszystko sie udało przystanełam i powstrzymałam powietrze aby sie wsluchać czy każdy już śpi. Nie słyszałam nic poza lekkim szumem drzew zza okna . Schodząc po schodach schodziłam co dwa lub trzy schodki uważając żeby żaden nie wydał z siebie charakterystycznego dźwieku. Przy drzwiach założyłam czerwone adidasy za kostke i wyszłam tak samo cicho z domu jak wyszłam z pokoju. Podchodząc do windy spotkałam jedną z moich sąsiadek. Pani Jasper byla w podeszłym wieku . Mieszkała sama wraz z kotem , ponieważ jej mąż zaginą w wojnie kiedy był na misji dwa lata temu. Był żołnierzem ktorych bardzo podziwiałam za ich poświecenie.Pani Jasper właśnie wychodziła z windy kiedy ja do niej wchodziłam posłała mi wzrok pełen troski , współczucia i lekki uśmiech który Probowalam odwzajemnić , ale niestety wyszło mi jedynie coś na kształt grymasu. Wtedy drzwi windy sie zamknely , a ja straciłam z widzenia swoja sąsiadkę. Kiedy wyszłam z budynku ruszyłam w strone stadionu. Lubiałam tam przychodzić wieczorami żeby pomyśleć. Miałam w zwyczaju siedzieć lub leżeć  na trybunach i patrzeć sie w gwiazdy. Ta czynność mnie odprężała . Zawsze było tam tak pusto w godzinach wieczornych - czyli w sam raz dla mnie. Nigdy nie lubiałam jak ktoś interesował sie moja osoba.
 Zawsze na lekcje jestem przygotowana . Nie jestem zbyt kontaktową osobą . Przerwy w szkole spedzam sama na podziwianiu kolu ściany . Na doszukiwaniu sie w scianie dziur czy tez czytanie tych samych napisów, cytatów, podpisów ktorzy napisali ucziowie poraz tysieczny. Odzywam sie tak mało że nie zdziwiłabym sie gdyby ludzie odemnie ze szkoly nie wiedzieliby jaki mam w ogóle głos. Moje rozmyślenia popsuł widok czarnego samochodu . Byłam w stanie tylko określić ,że był sportowy z trzech przyczyn . Pierwszy : było ciemno. Drugi : nie bylam wystarczająco blisko . Trzeci : i tak sie nie znam na markach. Zaniepokoiłam sie . Auto obok bramy od stadionu oznaczał jedno. Nie będe dzisiaj na nim sama . Przybliżajac sie zauważyłam siedząca postać na najniższym poziomie trybun . Siedział lub siedziała tam w ciemnej bluzie a na głowie miała kaptur . Z daleka było widać pomarańczową końcówke od papierosa , ktory regularnie wkładał do ust i wypuszczał dym . Przypomniała mi sie moja paczka , którą miałam
Przy sobie. Postanowiłam nie być gorsza . Wyciagnełam prostokatne pudełko z fajkami . Wyciagnełam jednego przystając na chwile żeby podmuch ktory tworze idac nie komplikował mi zapalenia . W jednym momencie kiedy jeszcze raz popatrzylam na postać poczułam lęk . Nagła potrzebe zawrócenia. A jak to jakiś psychol ? Niestety głupota i moja lekko myślność wygrała. Byłam coraz bliżej trybun. Tajemniczy palacz nadal nie ujawnił swojej twarzy . Wygladał ma bardzo skupionego . Kiedy chciałam stanąć na schodku aby wejsc na wyższe siedzenia  zaskrzypiał. Odruchowo spojrzałam w bok wtedy zobaczyłam je . Czarne wypełnione złością oczy. Zaciśniętą szczęke. Wtedy pożałowałam ,że nie zawróciłam.
Stałam wpatrując sie w jego. Nie umiałam drgnąłć nawet małym palcem u nogi . Po prostu mnie zamurowało. Wpatrywałam sie w jego przepełnione złością oczy. Wydawało by sie że ta chwila trwała kilka dobrych minut a tak naprawde było to góra trzy sekundy.
-Czego sie tak kurwa gapisz ?! - Moje rozmyślenia przerwał jego ochrypły głos. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły nieprzyjemne dreszcze . Ręce zaczeły mi sie pocić z nerwów. - Język zjadłaś !? -Wrzasną tak głośno ,że aż mi zadzwoniło w uszach. Jego głos odbił sie echem po całej okolicy. Odbijał sie echem w mojej głowie kiedy myślałam nad prostym zformułowaniem przeprosin.
-Emm.. przepraszam ? -wyszło mi to bardziej sarkastycznie niż sobie to wyobrażałam co zdenerwowało tajemniczego chłopaka. Wstał z krzesełka i podszedł do mnie szybkim krokiem. Z przerażenia upuściłam papierosa ktory zdążył sie już wypalić do połowy.- Masz jakiś jebany problem !? - krzyknal mi w twarz łapiac mnie za nadgarstki. Na twarzy rozbił mi sie zapach  jego mietowo-tytoniowego oddechu. Przyjżałam sie jego oczom były jeszcze bardziej czarne niż wcześniej . Były jak dwa kawałki węgla.
-Nie , nie mam - powiedziałam to bardzo pewnie jak na siebie. Nie wiem czy kiedy kolwiek użyłam tak pewnego zwrotu do kogoś.
Próbowałam wyswobodzić sie z jego uścisku ,ale na marne. Chłopak mnie trzymał mocno i stanowczo .
-Wypierdalaj stąd! - powiedział to przez zaciśnięte zęby ,a na jego szyji ujawniła się żyła. Poluzował swój uścisk zapewne po to żebym sobie już poszła ,ale ja nadal stałam w miejscu.
-Przepraszam ,ale nie widze zakazu siedzenia tu mnie -powiedziałam wskazując do okoła rękoma.- a jeżeli chodzi o ciebie -wskazałam na niego  palcem ,a on zacisnal rece w pięść. Najwidoczniej nie podobało mu sie to co mówie.-i twoje nakazy to mamy niestety je w dupie .-wyminełam go i usiadłam na krzesełku wyżej ,a "Tajemniczy" usiadl spowrotem na swoim miejscu .
-Suka ! - warknął w moja stronę kiedy wyciagał kolejnego papierosa z paczki. Poszłam w jego ślady . Siegnelam do prawej kieszeni po swoje.
-Mam na imię Rose nie suka sorry chyba mnie z kimś pomyliłeś! - odpyskowałam wkładając filtr do ust i odpalając końcówkę. Nie jestem uzależniona . Nigdy nie chce być. Po prostu to mnie odpręża. Czesto paczka wystarczała mi na miesiac.
Nagle nieznajomy wstał ze swojego miejsca i ruszył przez środek boiska wymawiajac wjazanke przekleńsw w strone auta . Kamień spadł mi z serca ,a zarazem uśmiechnełam sie dumnie . Nigdy nie byłam tak odważna. Nigdy nie była tak pewna siebie.


SKOMENTUJ :) - TO MOTYWUJE = CZĘSTE ROZDZIAŁY !!

2 komentarze:

  1. Podoba mi się ;) Uwielbiam jak Bieber jest taki agresywny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak troszkę dużo błędów, ale piszesz bardzo fajnie ♥

    OdpowiedzUsuń