rozdział nie sprawdzony ;x przepraszam
*
Czułam przy uchu ciężki oddech . Mój był przyśpieszony
zdecydowanie za bardzo. Przez łzy w moich oczach nie widziałam nic, a stres i
bicie serca zagłuszyło szum na szkolnym korytarzu .
- To jest napad ! - usłyszałam znajomy głos .Nick. Następnie
jego śmiech. Sparaliżowało mnie nie potrafiłam ruszyć małym palcem. Prawą ręką
oparłam się ściany czując, że się zaraz wywrócę z bezsilności. – Rose wszystko
dobrze ? –usłyszałam zaniepokojony głos Nicka albo Blue ewentualnie Jassmy. Nie
odpowiedziałam nie miałam czasu. Ktoś
pociągnął mnie i objął w talii. Poczułam zapach perfum Nicka.
-Wystraszyłem Cię? Co się stało? – Pytał ciągle zdezorientowany
. Patrzył się na mnie z góry, a ja na
niego z dołu. Głowę miałam włożoną w zgięciu jego szyi. Nagły impuls. Coś czego
sama nie zamierzałam zrobić. Obie dłonie położyłam na jego klatce piersiowej.
Chciałam byś z jego twarzą na tej samej wysokości przez co musiałam stanąć na
palcach, ponieważ chłopak był ode mnie wyższy około dziesięć centymetrów.
- Wystraszyłeś mnie – Zrobiłam pauzę, aby spojrzeć w jego
oczy.- i to bardzo.- Odepchnęłam go i pobiegłam w stronę wyjścia. Pieprzyć
dodatkową matematykę.
*
Idąc ulicami Nowego Yorku zobaczyłam chyba wszystkie emocje ludzi i sytuacje, które są codziennością. Kłócąca się para. Fakt kłócili się, ale kochali. Szczęście mimo wszystko biło
na kilometr. Kobieta ubrana elegancko. Telefon w prawej stos papierów w lewej.
Całe życie w stresie, pośpiechu. Przed ludźmi z branży udawała szczęśliwą,
rzeczywistość była inna. Potrafiła przepłakać resztę nocy której mało zostaje
przez prace. Przepłakać ze smutku z braku drugiej osoby, która by ją kochała.
Tak jak krótka jest jej noc tak krótko utrzymuje takie myśli. Rano od nowa
uważa, że stanowisko pracy i mnożące się zera na koncie są największym
szczęściem. Wystarczyłoby gdyby ludzie zaczęliby podnosić głowy znad papierów i
zobaczyliby ile tracą z prawdziwego szczęścia.
-Przepraszam.- wypowiedział
nie zrozumiale wysoki blondyn kiedy wpadł we mnie wychodząc z kwieciarni.
Trzymał w rękach piękny, duży bukiet róż. Pobiegł w nieznanym mi kierunku z
wielkim uśmiechem na ustach.Przed moim stopami wylądowało małe kwadratowe pudełeczko
koloru pudrowego różu przewiązanego złotą wstążką. Byłam pewna, że to właśnie
jemu wypadło, ponieważ wcześniej go nie zobaczyłam, a pudełeczko zapewne z
pierścionkiem zaręczynowym i wielki bukiet czerwonych róż pasuje jedno do
drugiego prawda? Podniosłam pudełeczko i puściłam się biegiem tak szybko jak
moje nogi mogły sobie pozwolić. Blondyn stał przed przejściem dla pieszych
czekając na zielone światło, które
pozwoli mu przejść na drugą stronę, a lewą stopą wystukiwał siedzący w jego
głowie rytm. Podbiegłam do niego ledwo łapiąc powietrze. Gdyby pan od
wychowania fizycznego to zobaczył byłby ze mnie dumny. Stanęłam obok niego i
odchrząknęłam żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
- To chyba twoje. – Pokazałam mu pudełeczko, które trzymałam
w ręce jednocześnie się uśmiechając. –Wypadło jak wychodziłeś z kwieciarni.-
Oczy wyszły mu z głowy dosłownie kiedy zobaczył co trzymam w dłoniach.
Przetrzepał każdą kieszeń jaką miał, a niektóre nawet po kilka razy. Ja nadal
stałam z uśmiechem i z wyciągniętą ręką do przodu gotowa mu je oddać.
-Boże nie zauważyłem, że mi nawet wypadło.- wziął pudełeczko
z mojej otwartej dłoni. Tym razem wkładając je do kieszeni kurtki i szczelnie
zasuwając. Nagle blondyn objął mnie mocno i uniósł obracając mnie do o koła
własnej osi.- Dziękuje ! Nie wiem co bym zrobił gdyby znalazł to ktoś mniej uczciwy.- Miał racje. Teraz mało kto przeszedłby obok tego obojętnie.
Podniósłby i sprzedałby w najbliższym lombardzie. No cóż takie czasy.
-Nie ma za co.- Posłałam mu serdeczny uśmiech.- Chcesz się
oświadczyć ?
Na moje pytanie jedynie pokiwał i odwrócił głowę w stronę
jedni. Zielone. – Mam nadzieje, że się zgodzi !- krzyknęłam gdy blondyn był już
na drugiej stronie ulicy.
-Ja też !! Dziękuje jeszcze raz !- musiał krzyczeć jeszcze
głośniej ode mnie abym przez jadące samochody w tę i z powrotem cokolwiek
usłyszała. Jedynie zdążyłam chłopakowi pomachać i już go nie było. Odwróciłam się szybko żeby już zacząć zmierzać do domu,
ponieważ „skończyłam” już dodatkową matematykę, ale niestety wpadłam w coś
twardego? Tak to na pewno było twarde ewentualnie umięśnione. Nie myślałam
aktualnie nad właściwym doborem słów w moich myślach. Zapach męskich perfum
wypełnił moje nozdrza. Pachniał lepiej niż Nick, a jego zapach dosłownie zwalał
z nóg. Chciałam unieść głowę, aby spojrzeć na kogo wpadłam, a potem grzecznie
przeprosić. Było to dosyć trudne wyzwanie, ponieważ mężczyzna był bardzo
wysoki, a ja niestety bardzo niska. Kiedy podołałam wyzwaniu i głowa zadarłam
ku niebu zobaczyłam je. Ciemnobrązowe kipiące ze złości oczy, które mogłabym
porównać do oczu szatana przysięgam. Brakuje mu jedynie ogona i rogów, a w tej
roli spisałby się doskonale wizualnie, ale z charakteru też przypominając sobie
poprzedni wieczór. Tajemniczy Szatan- Tak. To pasuje najbardziej, więc Pan
TS miał włosy koloru karmelowego. Pan Szatan może mieć coś co przypomina
słodkość? Nie wierze. Na głowie miał jeden wielki nieład. Wyglądał jakby
właśnie uprawiał seks. Na samą myśl przeszedł mnie nie przyjemny dreszcz wzdłuż
mojego kręgosłupa. Nie mogłam dostrzec więcej szczegółów jego twarzy, ponieważ
Pan Tajemniczy odepchnął mnie od siebie, a jego oczy nabrały wtedy już
stuprocentowy odcień czerni. No szatan! Halo ! Wzywać egzorcystę !
- Ja pierdole znowu ty !- splunął po czym ominął mnie dosyć
niezdarnie lub specjalnie uderzył moje ramie. Moc uderzenia była na tyle mocna,
że poczułam jak już nowojorski chodnik się uśmiecha na nowinkę, że powita zaraz
moje pośladki. Długo nie musiałam czekać moje bułeczki wylądowały na zimnym,
brudnym i twardym kawałku betonu. Jedynie co zdążyłam zobaczyć to gdzie skręca Karmelek. W ulice
w która ja też muszę zmierzyć prosto do mojego domu.
*
Był piątek początek weekendu a ja spędzałam czas leżąc w domu i przeglądając po raz setny każdy z portali
szlag mnie trafiał. Facebooka odświeżałam do trzydzieści sekund z nadzieją, że
będzie coś co przykuje moją uwagę na dłużej niż pięć minut.
*Lekcje na poniedziałek odrobione.
*Nauczona na sprawdzian z chemii.
*Nauczona na sprawdzian z biologii który jeszcze nawet nie
był zapowiedziany.
Nagle po mojej prawej stronie zawibrował mój telefon.
Przesunęłam palcem po ekranie żeby odblokować telefon.
.
1. NIEODCZYTANA WIADOMOŚĆ
OD MAX
MAŁA ZA GODZINĘ NA ŁAWCE ;)
UBIERZ SIĘ ŁADNIE IDZIEMY NA IMPREZĘ. :*
Tak dla sprostowania Max jest
moim przyjacielem- gejem. Przyjaźnimy się, a raczej w sumie to chyba przyjaźniliśmy
się, ale nadal jesteśmy blisko. Musiał wyjeżdżać ze względu na swoją „pracę”
i nie widzieliśmy się pół roku, a kontakt
między nami dochodził raz na tydzień nawet nie. Nie wie jak dużo się stało w
moim życiu przez to sześć miesięcy i nie zamierzam mu powiedzieć. Lepiej tak
będzie dla wszystkich.
DO : MAX
BĘDĘ :*
Odpisałam Max’owi i postanowiłam już
zacząć się szykować. Musiałam to robić bardzo dokładnie, ponieważ imprezy są
jeszcze nie dla mnie dopóki nie będę miała plastikowego dowodu, a nikt
piętnastolatki nie wpuści, ale jednak odkąd pamiętam nigdy nie miałam problemu
z wejściem. Wystarczyło pogrubić kreski na oczach użyć bronzera, a na usta
nałożyć czerwonej szminki. Z szafy wyciągnęłam czarną przylegającą do ciała
sukienkę. Dekolt miała wycięty w literę V. Tak jak lubię najbardziej. Sukienka
była tak jakby z dwóch część spódnicy i crop topa to wszystko było połączone
jak dla mnie ciemnozieloną siateczką. Do tego dobrałam klasyczne czarne
szpilki. Gdy wzięłam prysznic ubrałam się zrobiłam makijaż i wyprostowałam
włosy. Stojąc przed lustrem byłam dumna ze swojej pracy. Nie wyglądałam jak te
dziwki, ale na pewno nie wyglądałam jak typowa piętnastolatka.
*
-Przysięgam gdybym nie był gejem
brałbym cię teraz w tym aucie.- Popatrzył się na mnie znacząco na co się
zarumieniłam. – Rose cholera ! Ty się rumienisz aww – jego chichot rozniósł się po całym aucie .
-Wcale nie ! – Uderzyłam go w
rękę. Zapewne on tego nie poczuł ale moja ręka pulsowała z bólu.- Prosiłam cię
żebyś nie był przy mnie no wiesz.- Machnęłam jedynie ręką, a głowę oparłam o
szybę.
*
Siedziałam już od dwóch godzin
przy jednym ze stolików. Tańczyłam może z dwa razy z Max’em i jego nowym kolegą
Jay’em. Sączyłam właśnie drugiego drinka, który mi w ogóle nie wchodził.
Postanowiłam zrobić sobie krótki spacerek do toalety, a kiedy wracałam poczułam
dwie duże męskie dłonie na swoich biodrach i zapach alkoholu połączony z zapachem,
którym pachniał Pan TS. Szybko ściągnęłam tego kogoś ręce ze swoich bioder i
odwróciłam się w jego stronę. Cholera. Pan Tajemniczy Szatan stał przede mną tak samo zdziwiony jak i ja.
- Ty mnie dziewczyno
prześladujesz!- wyrzucił ręce w powietrze.- Uszczypnij mnie. Chce sprawdzić czy
to sen.- Na jego życzenie ścisnęłam jego skórę na policzku na co jedynie
syknął.- Cholera nie śpię a ty cholernie seksownie wyglądasz. Zatańczysz ?-
Było widać, że był wstawiony, ale nie sądziłam, że aż tak. Pokręciłam głową na
nie, a on złapał mnie za prawą dłoń i pociągną w swoją stronę. Zrobił słodką
minę, która miała mnie przekonać.- Proszę o jeden taniec piękną panią.
Teraz nie mam wątpliwości. Jest
zalany w cztery dupy.
****
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :)
Masz bardzo ładny styl pisania :)
OdpowiedzUsuńBoże!!! Dodaj następny natychmiast!! Heh... Cudowny jest ;)
OdpowiedzUsuńPan TS XDDDDD leje , ciekawe czy będzie cos pamiętał z tego tańca ;) Czekam na nastepny !
OdpowiedzUsuńWezwać egzorcystę! hahahaha
OdpowiedzUsuńJezu, to jest tak świetne!
A Pan TS jest zajebisty, gdy jest schlany w 4 dupy (jak ty to ujęłaś xD)
Ja chcę kolejny!!!!!♥♥♥
Amelio xd pisz szybko 4 rozdział tylko nie zapomnij ładować laptopa ;_; xd
OdpowiedzUsuńprosze o kolejny! <3
OdpowiedzUsuńświetne <3
OdpowiedzUsuń