niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 5 "What happened here?"

Pov. Justin


-Może zaczniemy od nowa?- Postanowiłem zrobić lekki reset naszej znajomości i poznać się na nowo. Co mi szkodzi?- Justin jestem.

- Zaczyna się na R kończy na E.- Dziewczyna szepnęła wprost do mojego ucha. Nie pozwalając sobie na inne niegrzeczne gesty.

Przypomniało mi się jak podpowiedziała mi swoje imię poprzedniego wieczoru na co się lekko uśmiechnąłem. Jakim cudem to pamiętałem? Ah tak od razu wytrzeźwiałem po tym jak jej przyjaciel przyłożył pięści do mojej twarzy. Raz, a ja na jego mordę dziesięć. Nie ważne.
-Rose.- Kiedy dziewczyna włożyła swoją malutką i niezwykle delikatną dłoń w moją większą i na pewno nie tak miłą w dotyku jak jej. Uścisnąłem ją lekko. Posłałem jej uśmiech, który zawsze działał na kobiety. Tak się zaczynała zazwyczaj moja gra. Nie ważne jak mi się podobała blondynka przede mną wiedziałem, że uśmiech tu całej roboty nie odpierdoli. Musiałbym się bardziej postarać. Nie znając długo Rose mogłem stwierdzić, że była z niej twarda sztuka. Nie da się łatwo, ale kto się mnie oprze? Widziałem jak kobiety na mnie patrzą niezależnie od wieku. Wykorzystywałem to, wiem. Podrywacz, kłamca, oszust. Kiedy zaciągnąłem się szlugiem dziewczyna patrząc się przed siebie zrobiła to samo. Otworzyłem usta z szoku, podziwu i cholera widoku. Wyglądała cholernie seksownie kiedy swoje usta pomalowane na róż ułożyła w literę  „o” i wypuszczała  dym PERFEKCYJNIE. Wyglądała jakby paliła dosłownie zawodowo. Jednocześnie wyobraziłem sobie coś innego w jej rozchylonych malinowych wargach. Na samą myśl mój kolega dał o sobie znać. Z moich ust wyleciał śmich przez własne myśli i marzenia, które i tak będą realne. Muszą, bo ja dostaje co chce. Musze, bo to ja jestem graczem.
Dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę na dźwięk śmiechu. Wypuściła prosto na moją twarz dym. Znów tak perfekcyjnie, idealnie. Mój wzrok zatrzymał się na jej pełnych, słodkich wargach. Cholera gdyby nie fakt, że zna Max’a. Nie żebym się go bał czy coś, ale on może sprawić, że stracę wszystko wpiłbym się w jej usta i bez namysłu brałbym ją na tych trybunach. Wtedy przypomniało mi się gra o której wspomniała blondynka. Tylko, że postanowiłem zmienić liczbę.
-Wiesz co ? Chyba to tysiąc pytań od Justina nie było takie złe.-Powiedziałem uderzając o jej kolano swoim i głupkowato się uśmiechając.- Tylko możemy zmniejszyć liczbę

Pov. Rose

Zaskoczyłam się gdy chłopak zaproponował grę w pytania. Od początku uważałam, że ta znajomość skończy się na wspólnym papierosie. Niestety przyzwyczaiłam się, że wszystko nie jest po mojej stronie. Spojrzałam na blondyna spod rzęs pytającym wzrokiem po czym się wyprostowałam. Przyłapałam go kiedy wzrokiem zjechał z moich oczu na usta następnie na biust.
-Okej, ale pytania ja też zadaje.-Uśmiechnęłam się do niego niczym pięciolatka, która próbuje przekonać rodziców na kolejne lalki i kucyki. Na wszelki wypadek gdyby kolejny raz łapczywe oczy Justina chciały pożerać moje cycki ubrałam kurtkę.
-No dobra.-Przeciągając pierwszy wyraz uśmiechał się głupkowato, a dwoma palcami uderzał o brodę udając, że jest wielce zamyślony.- Ty też możesz zadawać pytania. Tylko żadnych związanych z Max’em.- Ostatnie zdanie wymówił z powagą, bez uśmiechu. Co mi jedynie potwierdzało, że nie znam swojego byłego przyjaciela w najmniejszym stopniu. Przytaknęłam powoli głową dając mu znak, że rozumiem, a jemu automatycznie wrócił złośliwy uśmieszek na usta.
-Ile masz lat?- Spytał pierwszy. Nie wiedziałam co miałam odpowiedzieć. Większość facetów spieprzyłoby w daleki las do Czerwonego Kapturka kiedy usłyszałoby mój wiek. 
- A na ile wyglądam. Hm?- Zapytałam się ze złośliwym uśmieszkiem ostatni raz się zaciągając papierosem. Znowu przyłapany na opuszczeniu wzroku na moje usta. Gdy chłopak podniósł wzrok znów na poziomie moich oczu zatopiłam się w jego tęczówkach. Mimo, że było ciemno widziałam jak lśnią dzięki okrągłemu księżycowi na niebie. On robił to samo. Wpatrywał się w moje oczy tak samo przenikliwie jak ja w jego. Przez chwilę myślałam, że między naszymi twarzami zmniejszyła się odległość, którą chłopak pokonywał z sekundy na sekundę. Oprzytomniałam i natychmiast spuściłam swój wzrok na ręce.- To zgadujesz czy nie?
-Z tego co wiem to mieliśmy odpowiadać, a nie zgadywać Rose.- Kiedy wypowiedział moje imię po moim ciele przebiegł szybki lekko wyczuwalny przyjemny dreszcz, który rozgrzał moje ciało do końca tej nocy. Niby taki malutki, niewinny.
-No okej, więc mam 15 lat.- Spojrzałam na twarz chłopaka, żeby odszukać się w jego twarzy zmiany. Zaskoczenia czy czegokolwiek. On jedynie się uśmiechnął. Nie w ten sposób co uśmiechał się cały czas. Tym razem był to bardzo przyjemny i piękny uśmiech. Zdecydowanie najpiękniejszy jaki dotychczas miałam zaszczyt zobaczyć.-A ty? Nie wyglądasz na piętnastolatka.
-Wiesz co ci powiem? Wyglądasz na starszą. Dałbym ci osiemnaście, przysięgam.- Położył rękę na sercu po czym z jego ust i moich uciekł śmiech.- A co do tego ile mam lat to nie wiem czy ty nie będziesz musiała zgadywać.
Droczył się ze mną i go to cholernie bawiło. 
-Ej no!-Oburzona zrobiłam smutną buźkę. Jestem pewna, że w tej chwili przypominałam pięcioletnią dziewczynkę, której mamusia nie chce kupić lizaka w aptece. Moje przepuszczenia potwierdził kolejny śmiech z ust blondyna.- Ja ci powiedziałam. Nie musiałeś zgadywać.- Łokciem dostał ode mnie w bok po czym się odwróciłam i udałam obrażoną i jednocześnie powstrzymując się od napadu śmiechu.- No nie drocz się ze mną Justin. 
Kiedy się odwróciłam z powrotem twarzą do Pana już nie TS obydwoje zaczęliśmy się śmiać kiedy zobaczyliśmy swoje wyrazy twarzy. Z moich oczu poleciała łza kiedy próbowałam opanować śmiech wychodzący z moich ust jak niekończąca się melodia.- Nadal nie wiem ile masz lat!
- I się nie dowiesz.- Wystawił mi język i się szyderczo uśmiechnął. Westchnęłam zrezygnowana.
-Wiesz, że to nie sprawiedliwe prawda?- Założyłam oburzona ręce na piersi. Co jedynie je uwydatniało i wtedy po raz kolejny przyłapałam Justina na obczajaniu moich cycków. Oblizał usta i wzruszył ramionami.- I wiesz co? Byłoby mi naprawdę nie wdzięcznie miło gdybyś patrzył trochę wyżej, a nie na moje cycki. Myślę, że to nie boli.- Warknęłam w jego stronę już całkowicie zirytowana jego zachowaniem.
Chłopak nagle oprzytomniał i spojrzał wyżej. Brawo! Na moją twarz.
-To nie moja wina, że masz tak pięknie kuszące cycuszki.- Uśmiechnął się jak największy dupek świata, a ja? Miała ochotę przywalić mu porządnie w twarz z liścia. Już myślała, że jest spoko i warty uwagi.- No nie złość się już. Złość piękności szkodzi, wiesz?- Obią mnie ramieniem kiedy ja patrzyłam przed siebie.-Mam 21 lat. Teraz chyba znowu moja kolej na pytanie prawda?
Uradowany z wielkim uśmiechem na ustach oddalił się ode mnie na taką odległość jaka była przed nami wcześniej po czym klasną w dłonie. Miał już w tej swoje główce serie pytań, których nie uniknę oj nie, ale niech się nie martwi on też nie.
*
Po chyba jednak tysiącu pytań. Kilkunastu wylanych łez przez śmiech, który nie opuszczał mnie nawet na minutę spędziłam dwie godziny z Justinem rozmawiając o tym co lubimy jeść jakiej muzyki lubimy słuchać i takie tam podstawowe rzeczy. Szczerze mówiąc spędziłam ten czas bardzo miło i chyba z blondyna jest równy gościu.
- Która jest godzina?- Zapytałam się Pana już nie Tajemniczego ziewając. Jestem strasznie zmęczona. Cholernie. 
-Jest 1:06.- Kiedy usłyszałam, która jest godzina dostałam zawału przysięgam. Nie sądziłam, że tak długo tu siedziałam.
-Musze już iść cześć.-Wzięłam do rąk szybko piłkę i zaczęłam biec przez środek boiska. Nagle na nadgarstku poczułam ucisk, który spowodował, że się zatrzymałam. Odwróciłam się twarzą do Justina kiedy on próbował unormować oddech.-Co?
-Coś się stało?-Pokręciłam głową na „nie” lecz i tak to było kłamstwo. Wiedziałam, że jak ktoś zauważył moją długą nie obecność już nie żyje, a szczególnie jak ON zobaczył.- To czemu już idziesz?
-No jak myślisz? Mam piętnaście lat jak moja mama zobaczy, że mnie tyle w domu nie było już nie żyje.- Kłamstwo. Chodź w sumie nie do końca. Chłopak na moje słowa pokiwał głową co wyglądało jakby rozumiał, ale nadal nie puszczał mojej ręki, więc to rozwiało wszystkie moje przepuszczenia, że rozumie co się do niego gada.-Możesz mnie puścić? Musze iść.
-Odprowadzić cię? Jest teraz niebezpiecznie.- Puścił moją rękę, więc opadła ona wzdłuż mojego ciała, a on jakby nie spodziewał się własnych słów wypływających z ust speszył się. Ręce włożył do kieszeni spuścił wzrok a butem kopał równiutko wykoszoną trawę.
-Nie musisz, ale jeżeli tak bardzo chcesz.- Przeciągałam wyrazy i uśmiechałam się do niego złośliwie. Przez chwilę myślałam, że na jego policzkach zawitał rumieniec, ale szybko tą myśl odrzuciłam na tył głowy, ponieważ było ciemno i nie mogłam dokładnie zobaczyć jego twarzy.
-Ale chce. Gdzie mieszkasz? –Zapytał się kiedy byliśmy już w drodze do wyjścia z boiska.
-14th street. Nie daleko.- Dzisiejszego wieczoru było zimno, a tym bardziej było dla mnie zimno, ponieważ już siedziałam kilka dobrych godzin na mrozie. Zamarzałam dosłownie. Chłopak zobaczył moje marne ocieplanie ramion. Tarcie dłońmi po nich oczywiście czyli zero efektu ciepła ewentualnie zmęczonej ręki. Obią mnie swoim ramieniem chowając mnie pod swoją rozsuniętą kurtkę. Mimo wszystko zrobiło aż mi się gorąco. Byliśmy siebie tak blisko. Stykalibyśmy się praktycznie całym ciałem  gdyby nie nogi które musiały doprowadzić nas do celu.
Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie lecz ta cisza była nadzwyczajnie przyjemna. Kiedy dotarliśmy pod blok w którym mieszkam zrobiło się już wtedy lekko napięta atmosfera wokół nas. No bo co miałam odejść bez pożegnania? Miałam powiedzieć żegnaj czy do zobaczenia? Czy raczej pocałuj mnie w dupę? Nie ważne byłam szczęśliwa kiedy to chłopak wziął sprawę na siebie podając mi swój telefon.
- Wpisz mi tu swój numer.-Uśmiechnął się czarująco. Nie jak dupek tylko pięknie jak najprzystojniejszy facet na ziemi. Moja myśl od razu odpłynęła tak szybko jak przypłynęła.- Muszę potem się upewnić, że cię nikt nie zabił. Miałbym wyrzuty sumienia, że to przeze mnie.
Oboje zachichotaliśmy. Kiedy wpisywałam swój numer do jego iPhona czułam jego palący wzrok na mojej twarzy.
-Co ci się tutaj stało?- Podniósł moją głowę tak żebym patrzyła w jego oczy. Przejechał kciukiem po moim policzku trzymając resztą dłoni moją twarz, abym nie spuściła głowy w dół. Na jego nieszczęście oczu trzymać mi nie mógł, więc spuściłam swój wzrok wpatrując się jego nieśmiertelnik na szyi.
-Nic. Wydaje ci się.- Próbowałam się wyrwać z jego mocnego uścisku lecz na marne. Chłopak dołożył swoją drugą rękę na moje biodro uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. No to nie żyje.
- No chyba widzę. Max ci to zrobił?- Nadal miałam wzrok w dole co Justinowi niezmiernie przeszkadzało, więc dwoma palcami podniósł moją twarz jeszcze wyżej przybliżając się do mnie na niebezpieczną odległość. Nasze usta dzieliło zaledwie dwa centymetry. Ze stresu moje ręce zaczęły się nienormalnie pocić, a głowa zaczęła boleć.
-Nie. On nigdy mnie nie uderzył.- Zobaczyłam, że mimo sytuacji chłopak ukradkiem, na ułamek sekundy spojrzał na moje usta. Odległość miedzy nami się zmniejszyła. Chłopak ją pokonywał z sekundy na sekundę.- Uderzyłam się sama nie chcący. Musze już iść, cześć.
Jeszcze włożyłam komórkę w jego dłoń i pobiegłam w stronę drzwi.

*** 
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ:)
Pisałam ten rozdział 8 godzin, więc byłam wdzięczna gdybyście to skomentowali nawet jednym słowem.
See you soon! 

5 komentarzy:

  1. 8 godzin ? To na prawdę dużo, podziwiam Cię :))
    Rozdział bardzo przyjemny, czekam nn :3
    Przy okazji zapraszam do siebie : Hope died In my Hands

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże dodaj szybko następny ;) Cudowny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo milo się czytalo. Czekam na kolejny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Pan już nie tajemniczy, lol. Justin to Justin, on zawsze tylko o cyckach myśli xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Pan już nie tajemniczy, lol. Justin to Justin, on zawsze tylko o cyckach myśli xD

    OdpowiedzUsuń